sobota, 25 sierpnia 2012

Niechciane, niezapomniane...

Dobrze to Wszechmocny wymyślił. To, że nie wiemy o sobie wszystkiego. Że są rzeczy, które możemy przemilczeć. Przymknąć oko. 

Ja o pewnych rzeczach...sytuacjach wiem...Żałuję i zapomnieć nie mogę dwóch.

Są sprawy w których nie jestem sama zdecydowana po której stronie się opowiadam. Tak można to nazwać niezdecydowaniem bądź brakiem zdania. Może po prostu nie dorosłam do pewnych spraw pomimo swojego wieku (nieuchronnie zmierzającemu ku końcu, końcowi?) Może tak.

Jednak ostatnio zdałam sobie sprawę, że są decyzje, których nie popieram i wczoraj potwierdziło się, że choć niechciane nie znaczy zapomniane. Wyrzuty sumienia. Nie opuszczają. Kiedyś latało mi to koło nosa, a dziś ponownie w takiej sytuacji sama takie mam i rozumiem inne osoby. 

Kiedy się dowiedziałam, byłam w szoku, ale przez każdą z naszych głów przeszła taka myśl. Na szczęście było za późno. Teraz był czas. I takie cholerne zdecydowanie. Ale nie mi było o tym decydować. Nie ja, lecz oni mieli wgląd w swoje życie i wiedzieli lepiej co dla nich będzie lepsze, z czym dadzą sobie radę, a z czym już nie. Może 4 to już faktycznie zbyt duża liczba. 

Piszę to, jako własne przemyślenia, bo muszę to z siebie wyrzucić teraz. Do grudnia daleko, a to nie jest temat na maile...wolę osobiście. Jednak wiem, że od dziś jest pewne tabu za którym wiem jak się opowiedzieć...chociaż z drugiej strony nigdy nie mów nigdy, nie?