piątek, 30 kwietnia 2010

Generalnie....

Generalnie rzecz biorąc to jakby się spiąć w sobie to wystarczyło by mi 9 dni na odbębnienie konspektów... po 10 sztuk codziennie zrobić i mam 90 :-D Tylko, żeby się spiąć w sobie... a to jest problem... :-P

Ale nie! Dziś zaczynam... zrobię jak najwięcej mi się uda...:-) 
Po tym w planach na najbliższe dni oczywiście prace... różne:-)



Pamiętaj w ważnych decyzjach jesteś sam, samiutki, samotny



 Gabi w tej chwili jest pod dobrą opieką.
I niech tak zostanie póki nie będzie wiążących decyzji.


Tak, ej, to tylko moja decyzja
I tylko ja mogę ponieść za to karę
Ej, tak, chcę uczyć się na swoich bliznach
A ciebie ch*j ma obchodzić życie, które wybrałam

środa, 28 kwietnia 2010

Agape...



Nie zapomnij gdzie leży granica dusz naszych i naszych ciał
Na kruchym lodzie lepiej lekko kroki kłaść każdego dnia

Szczerze? 
Jeśli szczerze to się boję. Boję się, że się obudzę któregoś dnia i okaże się że jest już za późno.

Także...przyzwyczajenie zabija.

Wrrrr....


Odkąd zaczął się mój dzisiejszy dzień, wszystko mnie wkurza... 
Obudziła mnie wcześnie pod pretekstem, że trzeba poprawić wniosek... no to dawaj...znowu egzemplarze drukować... na szybko wypita kawa zaraz mi się zważy w żołądku...

Co nagle to po diable...

Zaprzeczcie? 
Dlaczego się mnie nie słucha w tym domu wariatów... może i nie mam takiego 'życiowego' doświadczenia jak moja wszystkowiedząca mamusia ale póki co okazuje się, że cokolwiek mówiłam to prawda i  że tak właśnie trzeba było zrobić... no do cholery...

Jeśli zdecydowała się na walkę to powinna być stanowcza i działać szybko i zdecydowanie, a nie myśleć godzinami i mieć wątpliwości...jak na dłoni widać, że jest rozdarta ale powiedziałam jej...

'jeśli się już zdecydowałaś to jeszcze pamiętaj o kogo walczysz i tylko ta osoba się liczy, nie patrz, co na to Ona...teraz się liczy ktoś inny i musisz pokazać, że się nie wahasz' 

Wrrr... wgl za dużo by opowiadać, aż mnie ze złości trzęsie...

To nie czas na skrupuły... tylko czas na działanie. 

Może i mam 22 lata, ale lepiej to ogarniam niż ona...



wtorek, 27 kwietnia 2010

Pukładane w głowie?

Takie a nie inne zdjęcie bo brałam kompakt a nie Canona i na lepsze mi to wyszło, przynajmniej nie musiałam targać dodatkowo zestawu bo i bez tego miałam ciężko ;) Białystockie PKP, powrotna droga. 

Wczoraj padłam jak mucha, nic już nie chciałam wiedzieć, nic nie słyszeć.
Dziś na wykładzie podpierałam się jak mogłam by nie zasnąć, kumpela trącała mnie w ramię :D 

Nie wiem czy robimy dobrze, nie wiem komu to przyniesie szczęście i nie wiem czy się uda ale gdzieś tam głęboko się czuje, że to najlepsze wyjście. Chociażby ze względu na Gabrysię, taaak Gabrysię. Heh... jak to ja bym wybierała to nosiłaby imię Lidia...czy coś w tym rodzaju. Ale to nie moja broszka...także jest Gabi, to jest. 
Dziś po powrocie z uni kiepsko się czułam, zatoki nie dają mi spokoju...ale mało to obeszło kogokolwiek i przez dwie kolejne godziny klepałyśmy wniosek... 3 strony a4.... przykre ale prawdziwe 3 strony...

Bo dziś trzeba stanąć w obronie tego słabszego istnienia.
Bezbronnego.

Nie wiem jak to się skończy, ale przynajmniej próbowaliśmy.

nie mówimy żegnaj koniec cześć
Bo po co?

A ja zaryzykuję i powiem żegnaj koniec cześć.

Kocham Cię choć jeszcze Cię nie znam.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Horoskopijnie...bingo.



Staniesz przed ważnym życiowy wyborem, a decyzja jaką podejmiesz może zaważyć na losach twojej przyszłej kariery zawodowej. Poradź się jednak najbliższych i posłuchaj głosu swojej intuicji

Nie tylko zawodowej. 
Padam na twarz...zasypiałam już w autobusie i będę to kontynuować tu za chwilę...

niedziela, 25 kwietnia 2010

Nazare....... co?


Jak łatwo jest się odwrócić od drugiej osoby. Najpierw obiecać jej całkowitą pomoc, a później perfidnie umyć od tego ręce i jeszcze nie odbierać telefonu, prosząc by powiedziano, że kogoś nie ma. Super. Mogłabym się tego spodziewać po każdym 'cywilu' ale nigdy po służebnicach pańskich... Phie. Piękny przykład wiary w człowieka.

Siostro Nazaretanko....wstydź się.

Wiedząc, że w tym teatrze wszystko możliwe jest...


Zawrzało. Zebranie rodzinne nie przynosi żadnej konkretnej odpowiedzi. 

I właśnie dziś nie mam już siły w sobie by po prostu puścić to wszystko tak o sobie. Zostawić to i nie myśleć. 
Jest mi ciężko, na prawdę. Ci, którzy nie wiedzą o co chodzi uznają, że znowu przesadzam, ale proszę odpuście sobie ocenianie. 

Po prostu zaczyna mnie to przerastać. Zaczęło mnie przerastać wiele lat temu. I kto by pomyślał, że jeden człowiek może drugiemu tak bardzo wpływać na życie. Mam ochotę paść na kolana i rozpłakać się i wykrzyczeć światu, że na to nie zasłużyłam.
It wouldn’t have been so bad except
this little plan, it fell apart
 I już nawet pozostawanie obojętną nie przynosi ulgi. 

Nie jestem typem dziewczyny, która się po prostu godzi na to co jej proponują. Lub co jej ktoś próbuje narzucić. Próbuje walczyć, walczyć o siebie. Z tym, że z coraz mniejszym skutkiem.


I przepraszam Ciebie. To po prostu nie jest czas dla nas. Chyba nigdy miało go nie być. Poza tym... nie czuję, żeby ci na tym na prawdę zależało, więc to ci nawet nie powinno sprawić przykrości. Mogę się mylić i jeśli tak jest, to przepraszam. Coraz rzadziej udaje mi się dobrze rozumieć.

sobota, 24 kwietnia 2010

Z przymrużeniem oka....


You are the one that keeps your dream alive
And you are the one who feels the rhythm deep inside
Do you ever wonder if you can make you fly?
But you will never know, if you don't really try
Pożeram wzrokiem to miejsce. Pożeram całą sobą tą atmosferę, którą za sobą pociąga. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że to tylko obrazek. Bo przecież tam też rządzi prawo dżungli. Wszystko ma swoje prawa. I tam też trzeba przetrwać. Szkoda, że nie można żyć tylko marzeniem.

Z przymrużeniem oka....

Mentolki, czyli świeże spojrzenie na sobotę...

Terminy gonią i nie pytają czy się wyrabiam. A gdyby tak zatrzymać czas... ?

Trzeba mi się zmobilizować i nie wstawać po 10-tej jak to miało miejsce dziś. Szybkie ogarnięcie mieszkania, trochę zetrzeć kurze, małe odkurzanko, zmiana serwety na ławie... i jest ok. Jeszcze tylko wywietrzyć atmosferę, więc otwieram drzwi balkonowe na oścież, a tam niespodzianka... mroźny wiatr zawiał po nogach... ot mamy WIOSNĘ. -.- 

(Mała przerwa na kawę i na mentolki, widoczne na zdjęciu...)

Punkt drugi: Spisać tematy prac do oddania. Zatem przedstawia się to tak:
1. Licencjacka: Characteristics, role and methodological aspects of Cleft sentences in English.
2. Historia jęz. ang. : Middle English vocabulary (period 1350-1476) 
3.Wstęp do translatoryki: Rola i podstawa tłumacza. Tłumaczenie ustne vs. środowiskowe. (eeee? podstawa??? chyba coś pokręciłam, trzeba sprawdzić, ale coś czuję, że to miała być POSTAWA :D )
4. Filozofia: Referat (jeszcze nie moja kolej więc tematu nie znam...)
5. Techniki pracy umysłowej: tematu jeszcze nie mam, ale będzie na 100%

To tyle na dzień dzisiejszy. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko jeszcze jakiejś pracy z Językoznawstwa, Emisji, czy Historii.... no ale ksiądz raczej nie zarządzi nic do pisania ale w zamian tego odstawi nam taki piękny pożegnalny egzamin, że jeszcze pożałuję, że jednak to nie praca była do napisania.... -.-

Ach.... nie zapominajmy o rozliczeniu z praktyk! :P Konspekty leżą i leżą.... i nie wiem na co czekają... :) A ja zamiast się za nie wziąć to wolałam powycinać urywki gazet. ;) Zawsze wiem co zrobić by nie zrobić czegoś innego...

The winner takes it all
The loser has to fall
It's simple and it's plain
Why should I complain.

Exactly. To ja się biorę za wklejanie wycinków do zeszytu, a wam miłej soboty pozostaje mi życzyć. :)

piątek, 23 kwietnia 2010

Zbyt często...czyli trochę o strachu...

Poranną drogę do Ełku spędziłam na rozmyślaniu 'co by było gdyby'. A precyzyjniej zastanawiałam się jak powinno się zareagować w czasie wypadku, lub tuż przed nim.... Zastanawiałam się czy widząc, że dojdzie do zderzenia.. walić prosto w samochód czy uciekać do rowu....i tu i tu może czekać śmierć. Drażni mnie, że nikt nie próbuje uczyć ludzi takich reakcji...bo w efekcie rzucamy się jak te płotki przysłowiowe i w panice popełniamy błąd. Szkoły szkoleniowe powinny się tym zająć. Wgl pytałam matki co by zrobiła w takiej sytuacji na co ona, że NIE WIE.... no to hallooo?!?! Ma tyle lat doświadczenia w kierowaniu samochodem a w tej kwestii pozostaje szaraczkiem... trochę coś tu nie pasuje. 

Tak wiem, nie mam o czym myśleć, no ale cóż, to mnie nurtuje, bo nie wiem co ja bym zrobiła, ale ja mam prawko ledwo pół roku...może ciut więcej i nie jeżdżę... no ale inni... ?

Może gdyby ludziom tak przedstawić najlepsze formy reakcji w takiej sytuacji... skutki wypadków mogły być mniej drastyczne.


Dzień kończę natomiast będąc pod wpływem uciążliwego bólu...pulsowaniu w okolicy prawego oka...to już nie pierwsza taka sytuacja, ostatnio coraz częściej tak mnie boli..... jakby tuż za okiem i to na tyle mocno, że nie wydają się być to zatoki... poza tym z doświadczenia wiem, że zatoki atakują równolegle... obie strony głowy...no czoła precyzyjniej...przynajmniej mnie, dlatego tym bardziej niepokoi mnie ten coraz częściej występujący ból oka...
Mamusia radzi odwiedzić okulistę i może ma rację....nie lubię faszerować się painkillersami, a to mi nie przechodzi :( 


Na zakończenie dzisiejszy dowcip....profesora K. :

Żona do męża:
-Co robisz?
-Nic.
-Ale wczoraj robiłeś nic.
-No tak ale jeszcze nie skończyłem.

Alternatywa dla pań:

Mąż do żony:
-Co dziś na obiad?
-Nic.
-Ale wczoraj było nic.
-Tak bo ja gotuję od razu na dwa dni.
To tak apropo dyskutowanego 'nothing box' w męskich mózgach....

I jeszcze filmik, który nam profesor polecił ;)) 

czwartek, 22 kwietnia 2010

W godzinie kiedy już myślenie nie przychodzi łatwo...



Nic nie przychodzi łatwo. Nie przychodzi łatwo uporanie się z tym co nas czeka. Na dzień dzisiejszy nie potrafię sobie jakoś tego wyobrazić. Sytuacja ma się diametralnie zmienić akurat wtedy, kiedy przez chwile myślałam, że będę potrafiła przejąć odpowiedzialność za swoje życie. Ale nie, i tym razem dałam się stłamsić. Coś kurczowo trzyma mnie i nie chce puścić. Nie chce mi pozwolić odejść. Z tego miejsca.
Now I`m darker than the deepest sea
Just hand me down, give me a place to be.
*

What's the point of speech
When all I do with it
It just repeating myself

What's the point of a soul
When all I'm being is
A faulty copy of myself

*

I've noticed these are mysterious days
I look at it and like a jigsaw puzzle and gaze
With wide open mouth and burning eyes
If only I could start to care
Mniejsza o to.
Jak mniejsza o wszystko co dotąd było. Jeszcze trochę i zaczną mi ludzie kwiaty pod stopy rzucać. Kwiaty, które ja podepczę, bo na nie nie zasługuje i dlatego też, że ich nie chcę.

Póki co cała moja filozofia szczęścia zdaje się być do kitu. Albo wszystko wokół mnie stara się uprzykrzyć mi byt. Albo ten u góry postanowił znów mnie sprawdzić. No i jak dotąd odnotowuje same straty.
___________________________________________________
Jeśli myślisz, że tak bardzo się od siebie różnimy to jesteś w dużym błędzie. Może fakt, nie wiem co kieruje twoim postępowaniem, ale w efekcie wychodzi na to, że oboje podążamy tą samą ścieżką. Ścieżką destrukcji. 

Kiedyś bardzo zwracałam uwagę na to chociażby jak odbierają mnie ludzie. To mnie zabijało. Z czasem wybudowałam wokół siebie ścianę obojętności, na ludzi i taką samą ścianą oddzieliłam się od Niej, tak mi jest łatwiej poradzić sobie ze złością, która we mnie wzbiera. To też mnie zabija. Ale nie o to chodzi. Boję się, że któregoś dnia przestanę czuć cokolwiek i wszystkiego będę podchodzić z obojętnością. Tak czy siak...efektem jest śmierć. Nie ta przez którą trafiasz 3 metry pod ziemię. Ta wewnątrz. 

Cokolwiek jednak będzie jutro, ja podejmę próbę. Mogę się nie sprawdzić, ale przynajmniej spróbuję. Za to należą mi się co najmniej oklaski.

Gdy nadchodzi nowe życie...


Wczoraj o 19.3o świat przywitał nowe życie. Małą dziewczynkę, która waży 3 kg. I czyni mnie po raz drugi ciocią.                  

The new life starts here
The day is wide open
the sky is blue
The world is a miracle
The new life starts here


 Ps.Zdjęcie nie moje, wzięte z internetu.

środa, 21 kwietnia 2010

Po brzegi....


 ***
Paulo Coelho
"Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. 
Dla mnie istnieje  tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej."
____________________________

powinniśmy byli ociekać szczęściem
budzić się z uśmiechem na twarzy
łączyć się w gestach, których ciągle
mało i mało

grać pechowi na nosie
uskoczyć śmierci w popłochu

każde potknięcie tłumaczyć przypadkiem
i nieprzychylności losu puszczać w niepamięci

powinniśmy byli ociekać
[...] 
każdym dniem wypełnionym po brzegi

wszystko co nam zostało
to morski piach przesypujący się przez dłonie

patrzyliśmy jak nam życie ucieka przez palce.


wtorek, 20 kwietnia 2010

We wtorki nie wypada wcześnie się zrywać...

        Byłam dziś gotowa zerwać się z łóżka o 5.oo po to by zdążyć na autobus o 6.35 odjeżdżający w kierunku zachodnim. A to wszystko po to by zajechać na czas i się nie spóźnić, choć musiałabym czekać 45 minut na rozpoczęcie wykładów. Nie lubię się spóźniać, a notorycznie wchodzę ostatnia. Paradoks
        W końcu wyszło na to, że wstałam o 7.oo i pojawiłam się tam o 9.55,  gdy wykład o historii USA trwał już od 15 minut... To już nie ma znaczenia. Ten dzień  już się zakończył choć jest dopiero 16.oo.
        Generalnie rzecz biorąc podpierałam głowę czym się dało by nie usnąć. Tak bardzo  'ciekawe' dziś miałam wykłady. 
        Wczoraj o północy oglądałam pod kolej kilka odcinków Galileo. Jeden z moich ulubionych programów. :) Przy okazji dowiedziałam się jak zaoszczędzić nawet 8 dni swojego życia... i skrócić składanie koszulek z min. 13 sekund do 3 sekund. :)  Oczywiście mam zamiar wprowadzić to w życie.

_________________________________________________
Odrobina nieporządku zakradła się niespodziewanie
a papierosowa smuga dymu dziwnie pokręcona
wzlatuje to raz w górę to raz w dół
powodując lekki zawrót głowy.

       
         Dziś już nie zrobię nic konstruktywnego. Nie napiszę żadnego konspektu, a muszę ich wyszykować zaledwie 90... ani nie zasiądę do korekty rozdziału ani do pisania drugiego a nawet nie tknę materiałów by pomyśleć jak to skleić w jedno. Nic dziś już nie zrobię. Poza jednym.... ściągnę mamie Mamma Mia bo prosiła od kilku dni...więc pewnie skończy się na tym, że obejrzę też i ja.... Żaden z tego ambitny obraz ale... nie mam dziś większych ambicji.

a co chwila
co sekundę nikłą
tabun myśli
co wszystko niszczą

.
uśmiech
płacz
smutek

.
wszystko nie tak
a sił by zmienić
brak
 ul. P-r-k-w- w Olecku

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

...

Dziś tylko relacja ze spaceru...czyli zdjęć wiele... nic niemówiących :)
   ;- )