wtorek, 30 sierpnia 2011

Pomysły ! Stojaki na biżu/ Jewellery stands!


Today, as promised, other very interesting ideas for jewellery stands. Many are cute ideas for DIY!  Źródła/ Sources: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 .

Wczoraj premierę miał mój pierwszy DIY: pomysł na stojak na biżu.

Dziś, jak obiecałam, chcę podzielić się z Wami innymi, według mnie bardzo interesującymi propozycjami na wyeksponowanie biżuterii, przecież nie każdego stać na takie piękne kuferki i stojaki jak na zdjęciu powyżej. Wiele z moich propozycji nadaje się na DIY, także zachęcam do przejrzenia.


Kolejne ciekawe rozwiązanie. Połączenie przyjemnego z pożytecznym dla kogoś takiego jak ja (maniaka fotografii). Źródła/Sources:  11.
Bądź kreatywna!

Be creative!


Serdecznie pozdrawiam,

~~ Newyorka.

Ps.
Nie masz pomysłu co wstawić jesienią do wazonu? Ja mam. Zobacz.
Kolorystycznie zorganizowana biblioteczka przydomowa? To jest to. Klikaj.
Widziałaś/eś moją nową serię ? Czytaj.
Chcesz wiedzieć coś więcej o tym, co mnie inspiruje? Zapuść żurawia do mojego notesu inspiracyjnego.

Na koniec: Kieruj się tagami. Bardzo się staram  przypisywać każdej notce odpowiedni Tag, by nam wszystkim było łatwiej.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

DIY: Stojak na biżuterię/Jewellery stand!

Check out my first DIY project ! It's jewellery stand I made last week! (Steps 'how to' are below the picture.)

Zapraszam na Mój pierwszy DIY na tym blogu!

Przez lata przebyłam długą drogę wypróbowując wiele różnych sposobów przechowywania biżuterii. Od zwykłych puzderek poprzez szkatułki aż po stojaki najróżniejszych kształtów.

Jednak jak czasem to bywa, wszystko nam się nudzi i chcemy jakiejś odmiany. Oczywiście nie chciałam zupełnie w nic z takich rzeczy ponownie inwestować. Raczej wolałam, żeby to wyszło spod mojej ręki. 

Jeśli jesteście ciekawi co z tego wyszło, to zapraszam dalej!

Gdy podczas zakupów natrafiłam na tę skrzynkę (zawsze przy wejściu do większych, a może i w mniejszych sklepikach też, są odkładane niepotrzebne kartony i skrzynki) wiedziałam, że muszę zabrać ją ze sobą. Wydaje mi się, że jest to skrzynka po owocach, bądź sadzonkach, a całe jej dno posiada równomiernie umiejscowione dziurki. A skoro je posiada to oznacza, że połowa roboty była już za mną i nie musiałam nic wiercić. 

Tego typu skrzynki nie są produkowane do zadań specjalnych, dlatego też posiadają nieciekawy kolor i nieatrakcyjną teksturę. Nic bardziej mylnego jeśli chodzi o teksturę, która mi przypadła do gustu bardzo, w przeciwieństwie zaś do koloru. Nie pasował on do aranżacji mojego pokoju, do której aktualnie dążę, zatem należało coś z tym zrobić. W tym pomogła mi zwykła biała farba i pędzel średniej wielkości…no ale po kolei!


Do dzieła: 
ENGLISH:
1. Clean your fruit box out of dust.
2. We only need the bottom part of the box for our jewellery stand so remove all fasteners.
3. Paint the both sides of our stand with white paint. Put two coats of paint, one after another with 10-15 minutes intervals. Let it dry.
4. Choose which side (of the stand) you want your jewellery to be hang over and hang it out.
Done! End result pictured below!
It is a simple project with many imperfection, nonetheless I hope you like it!
POLISH:
1. Skrzynkę możemy oczyścić miotełką aby pozbyć się zbędnego kurzu. 

2. Do naszego stojaka potrzebujemy jedynie dna skrzynki, więc musimy usunąć boki. Bierzemy w tym celu obcęgi i usuwamy mocujące je do dna ‘zszywki’.

3. Rozkładamy dla bezpieczeństwa parę gazet na podłodze by nie ochlapać jej farbą (gazetka z Lidla będzie w sam raz ^^). I zabieramy się do malowania. Ja wybrałam farbę w białym kolorze. Malujemy obie strony dwa razy, czyli na każdą nakładamy po dwie warstwy farby w odstępach mniej więcej 10-15 minutowych. Żadnego gruntowania, nic z tych rzeczy. Starajmy się by były w miarę dokładnie pokryte farbą, ale też nie przesadzajmy. Ja chciałam uzyskać trochę postarzony look, więc gdzieniegdzie tekstura prześwituje spod farby. Odstawiamy do wyschnięcia.

4. A teraz pozostaje nam wybrać, którą ze stron chcemy skierować na widok. Wracając do skrzynki zapomniałam dodać, że dno skrzynki widoczne na zdjęciu ma dość śliską fakturę i nie absorbuje dobrze farby, więc efekt końcowy nie wydał mi się zadowalający. Natomiast spód skrzynki ma to do siebie, że posiada typowe dla sklejki wgłębienia, niedoskonałości i posiada nabite co jakieś 10 cm listewki. Ja wybrałam właśnie tę stronę uznając, że właśnie jej wygląd pasuje bardziej do efektu jaki chciałam osiągnąć.

5. Znajdujemy miejsce dla naszego stojaka (w moim przypadku jakże by inaczej jak nie regalik, który specjalnie przeszedł mały remoncik) i wypełniamy go swoją biżuterią. Kolczyki przewieszamy przez dziurki, dla naszyjników i bransoletek  możemy wbić dodatkowe gwoździki, które też możemy pociągnąć pędzlem lub wykorzystując dziurki, przepleść przez parę z nich drucik i na nim zawieszać powyższe biżuteryjne zdobycze.

Wuooolaa, tzn. gotowe!

Efekt końcowy/ End result:
Moim zdaniem jest to ciekawy pomysł na wyeksponowanie swojej biżuterii, o ile oczywiście chcemy ją eksponować. Taki stojak stanowi doskonałą alternatywę dla nieraz bardzo drogich szkatuł, i stojaków w postaci dłoni, bądź lalek. Sama posiadam taką lalkę, którą dostałam od mojej najdroższej przyjaciółki, ale na chwilę obecną potrzebowałam małej zmiany, a sama lalka broń Boże nie została wciśnięta w kąt, lecz wręcz przeciwnie trafiła do miejsca gdzie więcej przychodzących do mojego domu gości może ją podziwiać. Stanowczo zaspokoiłam jej próżność stawiając ją na takim piedestale!

Wracając do mojego projektu. Przy małych kosztach taki efekt! Poza tym, tym projektem chciałam Wam pokazać, że wszędzie naokoło Nas jest mnóstwo rzeczy, które możemy ponownie wykorzystać. Jest to też pewna forma recyklingu, zatem jest to też pomysł dla tych, którzy dbają o środowisko. Dlatego proszę Was, rozglądajcie się wokół siebie i zastanówcie się czy pewnych rzeczy nie możecie jeszcze wykorzystać w swoim domu.

To nie ostatni DIY na moim blogu! Mam jeszcze parę pomysłów, których nie zawaham się wdrożyć w życie czy tego chcecie czy nie!

W następnym poście zaprezentuję Wam inne ciekawe pomysły na eksponowanie biżuterii na które natrafiłam w czasie przygotowywania dla Was tego postu. Także cierpliwości, każdy znajdzie coś dla siebie!

Tip 
Junkie handmade projects


Shared at Tip Junkie's and Clean & Scentsible.

Be creative!

Pozdrawiam serdecznie,

~~ Newyorka.

Ps.
Nie masz pomysłu co wstawić jesienią do wazonu? Ja mam. Zobacz.
Kolorystycznie zorganizowana biblioteczka przydomowa? To jest to. Klikaj.
Widziałaś/eś moją nową serię ? Czytaj.
Chcesz wiedzieć coś więcej o tym, co mnie inspiruje? Zapuść żurawia do mojego notesu inspiracyjnego.

Na koniec: Kieruj się tagami. Bardzo się staram  przypisywać każdej notce odpowiedni Tag, by nam wszystkim było łatwiej.

sobota, 27 sierpnia 2011

Flora w naszym domu, czyli ... Jesienny bukiet!

Tematyka banalna, ale może kogoś zainspiruje...

Jako, że zbliżamy się ku jesieni, dobrze jest dodać w swoim mieszkaniu nowy akcent. Ja bym postawiła na ciekawy bukiet, który rozjaśni i ożywi każdą przestrzeń. 

Jeśli nie jesteście florystami, ogrodnikami, nie znacie się na kwiatach ZUPEŁNIE JAK JA, poszukajcie inspiracji tam, gdzie są ludzie, którzy się na tym znają. Może macie znajomych zapalonych ogrodników amatorów? Nie? Szkoda. Mam dla Was jeszcze jedną propozycję. 

Po prostu zostańcie ze mną, czytając dalej ten post a dowiecie się co możecie wstawić do wazonu w najbliższym sezonie. 

Plotki donoszą, że jesienią najpiękniej wyglądają i nie wymagają większej opieki poza zmianą wody raz na dwa dni (dla zapaleńców: możecie zmieniać codziennie, wytrwają dłużej) następujące rośliny: 

kalina, jarzębina, berberys, irga, głóg. 

Jak każdy amator musiałam  na początku wygooglować większość z nich (poza jarzębiną :D) by zobaczyć o czym w ogóle mowa.

Tak wygląda kalina. Kwitnie wiosną, jej owoce najpiękniej wyglądają jesienią w naszym właśnie wazonie. Do znalezienia w wilgotnych lasach, nad brzegami rzek i jezior. Źródła:  Tu  i tu.

Jarzębina. Tej Pani nie muszę nikomu przedstawiać. Klasyka! Źródło: Tu.

A tutaj mamy berberys. Ogólnie wyczytałam, że berberys jest członkiem wielkiej rodziny berberysowatych i ma mnóstwo odmian. Piękne owoce. Podłużne jagody, zwykle czerwone. Pojawiają się latem, dojrzewają jesienią. Już sobie wyobrażam z nich bukiet, ale radzę się pośpieszyć, bo nie zdążycie przed konkurencją, czyli ptakami, którym owoce berberysu zimą pomagają przetrwać. Źródło: Tu.


Irga. Jej owoce są drobne, jabłkowate, czarne lub czerwone (wybierajmy czerwone), zawierające 2–5 twardych orzeszków. Źródło: Tu.
I na koniec tak wygląda głóg. Nieco przypomina mi rajskie jabłuszka. Mniami… Źródło: Tu.
Osobiście skusiłabym się na bukiet z berberysa ze względu na przepiękne owoce, ale jeszcze nie udało mi się natrafić na niego w czasie poszukiwań, a także z jarzębiny, której na szczęście mam pod dostatkiem. 
Teraz podzielę się z Wami moim bukietem jesiennym utworzonym z jarzębiny, którą udało mi się zdobyć w czasie ostatniego spaceru na który wyruszyłam uzbrojona w nożyczki (tak wiem, jestem zła, muszę poszukać sekatora). 


Ścinamy gałązki mniej więcej 30 centymetrowe (w zależności od waszego wazonu) zakończone bujną kiścią owoców jarzębiny. Usuwamy liście i zbędne odgałęzienia (wybaczcie moje amatorskie określenia), szykujemy piękny szklany wazon, zalewamy ¼ wody, wkładamy naszą jarzębinę i wuolaaa, tzn. gotowe!


Ja zdecydowałam się podkraść mamie ten pięknie ozdabiany czerwony wazon, uznając, że idealnie współgra z czerwienią jarzębiny. Dodałam jeszcze bliżej niezidentyfikowanych gałązek z zielonymi owocami w sam środek, które znalazłam na drzewie nieopodal. 


Zastanawiacie się zapewne dlaczego przedstawiam propozycje roślin z owocami o kolorze czerwieni. Powiem tylko tyle: a co jak nie czerwień lepiej koresponduje z  jesiennyni barwami spadających liści? Nastrój Moi mili, nastrój! No bo przecież o to chodzi.


No i poza tym, że moje propozycje nadadzą waszemu kącikowi uroczy jesienny ‘touch’, to są tylko jeszcze jednym argumentem by częściej wybierać się jesienią na spacer.



Pozdrawiam serdecznie, 


~~ Newyorka.




Ps.

Kolorystycznie zorganizowana biblioteczka przydomowa? To jest to. Klikaj.

Widziałaś/eś moją nową serię ? Czytaj.

Chcesz wiedzieć coś więcej o tym, co mnie inspiruje? Zapuść żurawia do mojego notesu inspiracyjnego.



Na koniec: Kieruj się tagami. Bardzo się staram  przypisywać każdej notce odpowiedni Tag, by nam wszystkim było łatwiej.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Pomysły ! Przydomowa biblioteczka.

Jak każda zbliżająca się nowa pora roku, tak i jesień jest dla mnie czasem pewnych zmian. Wiosną zabieramy się do porządków po zimie, staramy się wszystko odświeżyć, nadać swojemu mieszkaniu nowy ton. Jesienią natomiast...przygotowujemy się na nadejście dni zimnych, usianych kolorami rdzy i nostalgią przemyśleń. 

Ja już pierwsze małe kroki ku jesieni poczyniłam. Wybrałam jesienny bukiet (o którym niebawem napiszę), dodałam parę czerwonych akcentów swojej przestrzeni i tak dalej i tak dalej. Kolejnym moim krokiem przed jesienią jest zajęcie się moją przydomową biblioteczką, no może przypokojową będzie trafniejszym określeniem, ale niebawem zrobię też porządki w biblioteczce rodziców.

Od jakiegoś czasu przyglądałam się jej z niesmakiem, wiecznie to samo. Przez lata kierowałam się zasadą od najmniejszej do największej gabarytowo. Tworzyło to czysty, ale nudny obraz. Trzeba mi czegoś innego. Szukając inspiracji w prasie natrafiłam na pewien pomysł. Dlaczego nie spróbować czegoś innego. Na przykład kolorystycznego uporządkowania literatury ? Zasada jest prosta: książki o tym samym kolorze okładki stawiamy koło siebie, nie takie trudne, nie? A jaka zmiana ! 

EFEKT:


Oczywiście na przód możemy wybrać swoje ulubione kolory lub takie, które tonacją pasują do aranżacji wnętrza, w moim przypadku jest to biel i niebieskości...

Górna półka na której przechowuję czasopisma także nieco się odmieniła. Część czasopism postawiłam, część położyłam i zamknęłam kompozycję wielkim przyciskiem, moją błękitną kosmetyczką. To chyba nie grzech!

Zachęcam też do wykorzystywania różnych bibelotów jako 'przycisków' do książek. Moim zdaniem wygląda to na prawdę fajnie. Oczywiście zamiast słonika kominka wolałabym postawić tam jakiś retro aparat, który oddałby charakter mojej osoby, bo przecież na tym nam zależy aby wnętrze odwzorowywało naszą osobowość. I tak też zrobię jeśli kiedyś stanę się szczęśliwą posiadaczką takiego aparatu.

A co wy o tym sądzicie? W jaki sposób ogarniacie nadmiar książek w swoich mieszkaniach?

Już niedługo post o jesiennych bukietach i mój pierwszy DIY..., a także drugi post z serii Miniporady. Kto nie wie o czym piszę to zapraszam do zapoznania się z tym postem.

Zapraszam!

~~ Newyorka. 

Ps. Staram się też wszystkim postom przypisywać odpowiednie tagi aby łatwiej było wam wyszukiwać to co was interesuje.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Jak zaoszczędzić czas i pieniądze? Nowa seria na blogu: Czy wiedziałeś/aś, że...? Miniporady

Sposobów, aby zaoszczędzić trochę czasu i pieniędzy szukamy wszyscy. Jednak mało kto wie, że wiele z produktów, które posiadamy na co dzień w domu można zastosować również w inny ciekawy sposób. Dlatego postanowiłam wprowadzić na mojego bloga  nową serię: 

Czy wiedziałeś/aś, że...? Miniporady. 

Dzisiejszy post jest typowo postem organizacyjnym. Chcę Wam pokazać jakie tematy będą pojawiać się w ramach tej serii, a będą to kolejno:

1. 11 rzeczy najbardziej przydatnych dla zdrowia i urody.
2. 18 superproduktów dla każdego.
3. 10 przedmiotów najbardziej przydatnych w domu.
4. 11 rzeczy najbardziej przydatnych do sprzątania.
5. 12 przedmiotów najbardziej przydatnych dla kucharza.
6. 11 rzeczy najbardziej przydatnych w ogrodzie.
7. 11 rzeczy przydatnych na dworze.
8. 13 rzeczy najbardziej przydatnych do przechowywania.
9. 15 rzeczy najbardziej przydatnych osobom, które zajmują się dziećmi.
10. 13 rzeczy najbardziej potrzebnych do szybkich napraw.

Jak widać każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Aby ułatwić wyszukiwanie każdy post tej serii będzie oznaczony tagiem MINIPORADY. 

Jeżeli zaś chodzi o to jak często będą się pojawiać posty z tej serii, to muszę to dobrze zaplanować, tak aby nie kolidowało to z innymi seriami, które mam w planach. 

To tyle ode mnie. 

Zapraszam zatem niebawem na kolejny post z tej serii: 

11 rzeczy najbardziej przydatnych dla zdrowia i urody.

Ps. I jak Wam się podoba ten pomysł?

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Ogłoszenia parafialne...

Mam ochotę zadać sobie pytanie: Gdzie Ty byłaś do tej pory? I odpowiedzieć na nie: Nie mam zielonego pojęcia. 

Ile projektów przeszło mi koło nosa. A gdy teraz je odkrywam mam wrażenie, że życia mi nie starczy by spróbować. 

Mam już mnóstwo inspiracji, które mogę dodać do notesu inspiracyjnego. Jeśli ktoś nie wie czym jest notes inspiracyjny, to krótko mówiąc jest to post w którym dzielę się z Wami linkami do postów, zdjęć różnego pokroju, w tym aranżacji wnętrz i innych takich tam, które mnie  zainspirowały w minionym tygodniu, miesiącu.

No i skrzynka ze zużytymi kosmetykami znów się zapełnia. Czyli co? Czyli niedługo post z serii "Operacja denko".

Mam też czerwoną wstążkę i nie zawaham się jej użyć. Mam też zaplanowany spacer po nowy bukiet na zbliżającą się jesień. No i mam piękny czerwony wazon na ten bukiet. Aha, mam też kilkanaście nowych pdf... szzzz. Nie mówmy nikomu.!
I jeszcze zdjęcie, które sprawia mi radość...

Pozdrawiam serdecznie czytających. 
Wszystko w jak najlepszym porządku.

~~ Newyorka.

P.s. Jak podoba się Wam mój nowy nagłówek?

sobota, 20 sierpnia 2011

Notes inspiracyjny:

  • Jak wiadomo mam już jakiś dłuższy czas bzika na punkcie dekoracji wnętrz. Wiele satysfakcji dało mi przeglądanie pewnego katalogu. Na szczęście jest on dostępny on-line IKEA 2011 .
  • Ostatnio moje włosy wyglądają mniej więcej tak: Dutch braided updo .
  • Zainteresowałam się tą książką Bunt Ciała by Alice Miller . Link bezpośrednio do pdf.
  • Też chcę niezmywalne mazaki, aby tworzyć takie i inne cuda.
  • Ten blog i tą Panią pokochałam przez pierwsze zdjęcie tego postu.
  • Uwielbiam jej pokój.
  • U niej Kate, a u mnie Anja Rubik.
  • Nie mogę przestać tego słuchać.
  • Nie słyszałam jeszcze oryginału, ale ten cover uwielbiam.

Myśl - 1.

"[...] Zamykanie oczu na emocje uważam za luksus - niezmiernie kosztowny i najczęściej (auto)destrukcyjny luksus [...]"


"[...] Tradycja składania dzieci w ofierze stanowi trwały element większości kultur i religii [...] Wprawdzie my już nie poświęcamy naszych córek i synów - jak Abraham Izaaka - na ołtarzu ofiarnym, ale niemal od chwili narodzin oczekujemy od nich, że będą nas kochać, szanować, obdarzać uwagą, że ich sukcesy wzmocnią nasze poczucie własnej wartości , krótko mówiąc, że dadzą nam wszystko to, czego nie dali nam nasi rodzice.[...]"

... czyli Newyorka czyta "Bunt ciała" Alice Miller.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Ciasto Izaura wg Katosu.

Moja troszkę gorsza od oryginału wersja ciasta Izaura. W moich ciastach liczy się smak, nie wygląd heheehe. Podchodzę do pieczenia na chillout'cie dlatego, że każde moje ciasto jest tym pierwszym ciastem i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się piec jakiegoś po raz drugi...może trochę z lenistwa, może trochę dlatego, że zawsze znajdę kolejny nowy przepis. :) Rodzince smakuje hehehe.
Ps. Po składniki i wykonanie zapraszam do filmiku Katosu (kliknijcie powyżej na słowo 'oryginału').

wtorek, 16 sierpnia 2011

Aranżacje.

Mały update ukazujący zmiany przeprowadzone przeze mnie w ostatnich dniach. 
Ukradłam rodzicom słój, aby przystosować go pod waciki kosmetyczne (choć w głowie rysuje mi się zupełnie inne rozwiązanie w tej kwestii, ale co do tego będę musiała szukać długo, długo i też nie mam pewności, że mi się uda coś takiego znaleźć. Marzy mi się dozownik płatków, które faktycznie są dostępne do zakupu, np. takie typ 1, typ 2, ale ja myślę raczej o wysokiej szklanej tubie tego typu klik, ale bez tych ozdób, z takim otworem u dołu jak ma ten klik, ten też mi się podoba klik, choć nie przekonują mnie zbytnio te złote zdobienia i jest znowuż nazbyt zaokrąglona. Podoba mi się także taka, choć było by z niej trudno korzystać, ale nie ma kwestii nie do przeskoczenia klik). 


Ukradłam także cukierniczkę, o czym jeszcze nie wiedzą, a używam jej do trzymania aktualnie używanej biżuterii, aktualnie przyjmowanych witamin, akcesoriów do włosów, bo zawsze mam z tym problem, że rzucę gdzie popadnie i kończy się to tym, że giną mi w nicości. 

Idąc dalej i przekładając teorię 'wykorzystywania wszystkiego, nie wyrzucając niczego' przygotowałam sobie nową podstawkę pod kubek z kawą. Wykorzystałam do tego element opakowania prezentu od Ann., który dostałam na moje urodziny, kiedy przebywała w PL. Ps. Dzięękii. :)) Wybrany ze względu na wzór, obklejony szczętnie taśmą przezroczystą, aby nie uległ tak szybko zniszczeniu, jako, że będzie miał styczność z gorącymi kubkami i ewentualnymi płynami, które mogły by mi się wylać. :D :P

Oczywiście nie obyło się bez uprzątnięcia mojego parapetu, który po którymś tam remoncie stał się częścią biurka i tam trzymam akcesoria piśmiennicze, i inne ... takie jak pędzle.

Biała kropka: pędzle, którym chyba muszę znaleźć ubranka, bo denerwuje mnie trzymanie ich w foliowych opakowaniach, w których je kupiłam, a nie chcę by stały bez nich, jako, że dzięki tym opakowaniom zachowują swój kształt i nie rozcapierzają się tak bardzo jak bez nich.

Różowa kropka: Wszystkie posiadane przeze mnie długopisy i ołówki, trzymane w tym superanckim szklanym, fioletowym i ozdobionym w jakieś bliżej nieokreślone esy-floresy pojemniczku/misce.

Zielona kropka: Drewniany pojemnik (który pomyśleć miałam zamiar wyrzucić !) przedzielony na trzy komory, w którym pierwotnie były trzy różne drewniane gry z jakiegoś projektu unijnego. Dostałam od szefa. Zdjęłam nakrywkę, do pierwszej komory wrzuciłam wszystkie flamastry, do drugiego dziurkacz (taaa zmieścił się) i pilniki, do trzeciej moje skórzane etui z piórami z Parkera, jakieś dodatkowe opakowania zszywek i karteczki samoprzylepne.

Żółta kropka: Najlepszy jak dotąd zmywacz. I pomyśleć, że wygrzebany na szybko z biedronkowej półki. ;)


Teraz zmiana w mojej wiecznie zawalonej szufladzie. Długo myślałam co zrobić z podstawowymi kosmetykami, no i w końcu znalazłam na nie sposób. Wykorzystałam zakupione kilka miesięcy temu w dziale kuchennym Pepco plastikowe opakowania, które pierwotnie myślę są przeznaczone przez producenta do sztućców. Znalazł się też tu piórnik z Londynu :). Jako, że szuflada nie jest zbyt obszerna, pojemniki ułożyłam jeden na drugim.

Zdjęcie 1: 
- Kropka biała: Piórnik I love London z wszystkimi posiadanymi przeze mnie maseczkami i próbkami. 
- Kropka fioletowa: Wszystkie (oprócz tych, które na co dzień noszę w torebce) szminki, błyszczyki, balsamy i inne produkty do ust...na czele z wazeliną, hehehe. No i plus zalotka się zapodziała.
Zdjęcie 2: 
- Kropka pudrowa: Wszystkie pudry (sypkie, w kamieniu), bronzery, róże... tak to chyba wszystko. Fluidy mam gdzie indziej, lol.
- Kropka zielona: Korektory, żel do rzęs, tusze i rozświetlacze.

Żałuję tylko, że cienie się nie zmieściły w szufladzie, ale jest ich za dużo...

No i dziś wyłowione w bibliotece lekturki:


No i moja córa na koniec. W stylu marynarskim tuż przed wyjściem na plażę. Jedyna gwiazda tego postu. Ubóstwiam to dziecko :D


czwartek, 11 sierpnia 2011

2011: Ryzyko, które podejmiesz, na pewno Ci się opłaci.



... czyli wielki horoskop na rok 2011 (to co, że w połowie roku :D).

Szczęśliwe dni w 2011 (podaję tylko te, które jeszcze przede mną):

- 20.08.
- 29.10. (wg moich obliczeń prawdopodobnie pierwszy zjazd na nowej uczelni)
- 11.11.
- 13.12.

Te rady weź sobie do serca:
- Nie zastanawiaj się, czy coś Ci wypada zrobić, czy nie. Jeśli masz na coś ochotę, po prostu to zrób! (Przeczytałam coś takiego już 2 raz w tym roku, więc śmiem twierdzić, że coś w tym jest i tak też robię.)

- W sprawach finansowych kieruj się przede wszystkim rozsądkiem. Unikaj impulsywnych decyzji. (Na to już za późno, ale fakt, źle gospodarowałam.)

Moje motto: 

"Skoro nie można się cofnąć, trzeba znaleźć najlepszy sposób, by pójść naprzód" - Coelho


I połowa roku: Karta Trójka Monet zwiastuje, że praca zacznie cię nudzić. Zapragniesz odnaleźć nowe sposoby na życie. Optymistycznie spojrzysz w przyszłość. Zapowiada się koniec problemów w każdej sferze, zwłaszcza finansowej. Będziesz tryskać energią. To świetna okazja by sprawdzić swoje umiejętności i czerpać z nich korzyści. Pamiętaj jednak, że nikt nie jest doskonały.  (Mój komentarz? Tak. Praca mnie nudziła, co dawałam nie raz poznać po sobie i w notkach.)

II połowa roku: Karta Król Kijów sygnalizuje, że powinnaś działać mniej impulsywnie. W przeciwnym razie czekają cię kłopoty. Powinnaś teraz trochę zwolnić tempo, skupić się na tym, co w życiu najważniejsze, otworzyć się na nowe doznania. Nie przejmuj się tym co ludzie powiedzą. Kieruj się wewnętrznym głosem i pod żadnym pozorem nie ulegaj presji innych. Zrób coś wyłącznie coś dla siebie i ciesz się ze swoich dotychczasowych sukcesów. Daj się ponieść fantazji! (Gdybym tylko wiedziała, co jest w życiu najważniejsze. Niby wiem, ale czuję też, że coś pomijam. I tak, stanowczo muszę zrobić coś wyłącznie dla siebie.)

To nie wszystko, ale to są te fragmenty, które chcę pamiętać i mieć "pod ręką".

Ogólnie i tak muszę przyznać sama przed sobą, że ten rok jest dla mnie inny od dotychczasowych. Więcej w nim swobody i rzucania się w wir. Mniej analizowania wszystkiego po kolei i "co by było gdyby" przed podjęciem decyzji, tylko podejmowanie jej. Myślę, że dzięki temu właśnie ten rok zaliczam do udanych przynajmniej pierwszą jego połowę. Mam tylko nadzieję, że gdy wrócę do tej notatki w grudniu, nadal tak będę o tym myślała.

Jest też parę rzeczy, które muszę zmienić, nad którymi nadal muszę pracować. 
- Nie odrzucaj nigdy więcej propozycji spotkania. W ten sposób ominęło Cię co najmniej 4 bądź 5 interesujących spotkań.
- No, stanowczo zrzuć balast.
- Znajdź pracę, bądź odważna.
- Zmiana otoczenia nie oznacza tego, że się czegoś wypierasz, że kochasz coś mniej. To boli, ale takie jest życie.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Poniedziałek po prostu...

Dzisiejszy poniedziałek  to trochę Wibo express growth nr 299 i bliżej nieokreślony brokat na palcu serdecznym. A na ustach trochę Vipery Cream Color nr 37 oraz magic visage'u + diamond shine'u. I mija dzień. Idę na rower. 

Wczoraj poszła w ruch pasta cukrowa... cudo!

sobota, 6 sierpnia 2011

Kruche ciasteczka z galaretką owocową/dżemem.

Czegoś mi dzisiaj brakowało, nudziłam się niemiłosiernie, aż koło 15.oo wpadłam na to czego mi brakowało, i tak oto wyszłam z opcją upichcenia paru ciasteczek. Nic trudnego pomyślałam sobie, zrobię ciasteczka owsiane…zabrakło płatków owsianych…więc padło na inne. Zapraszam serdecznie na pyszne Kruche ciasteczka z galaretką owocową/dżemem.

:D

Składniki:
Składniki:

Wykonanie wg książki kucharskiej:
Wykonanie wg mnie:
Z mąki (dla mnie 300 g było za mało dawałam później na oko obserwując ciasto), masła, cukru i żółtek zagniatamy ciasto, wkładamy je na ok. 30 minut do lodówki.
Rozwałkowujemy ciasto, foremką, w moim przypadku średniej wielkości szklaneczką do zapojki wycinamy kółka, później w połowie z nich wycinamy otwory jak do obwarzanków  kieliszkiem do wódki :D…
O tak:

Następnie bierzemy pędzelek i brzegi tych, w których nie robiliśmy otworków, smarujemy żółtkiem wymieszanym z łyżką wody i nakładamy na nie te w których wycięliśmy otwory.

Pieczemy 15 minut w 200 stopniach na blasze wyłożonej pergaminem. Następnie wyciągamy i powstałe ‘baseniki’ wypełniamy naszym dżemem ( ja nic nie gotowałam, użyłam własnoręcznie przygotowanego dżemu z czerwonych porzeczek), wkładamy znów do piekarnika na jakieś 5-7 minut. 

Wyciągamy, przekładamy na talerzyk, posypujemy szczodrze cukrem pudrem :D.

Gdy tylko trochę ostygną, przekładamy w piramidkę i stawiamy na stół...


Mniam!!!


Ps. Te ciasteczka robiłam pierwszy raz, a ciasteczka ogólnie w ogóle drugi raz w życiu. Dlatego mogą być różnego kształtu i odbiegać od zdjęcia z książki kucharskiej...ale smakują pysznie. :D

Looking forward to...

Udało mi się zrobić pastę cukrową według przepisu Nissiax83. Czekam tylko na chwilę by jej użyć. 
W domu ciągła sprzątanina, balkon powoli powraca do normy, jednocześnie ukazując swoje nowe oblicze. Wymiana terakoty, nowe ściany, stolik ode mnie dla mamy urodzinowy, nowe dywaniki. Trzepanie dużego dywanu z takim impetem jak nigdy, że aż pozdzierałam sobie skórę z palców. 

I ciągle się zbieram na tom 3 Filarów Ziemi, bo to nie w tym problem, że nudne, a w tym, że po tomie 3-cim już nie ma nic...a ja nie chcę by się skończyło. Zbyt polubiłam tą historię. Zbyt.

I jeszcze jedno ciągle...ciągle szukam pracy.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Update. Photo post.

Topielec. Młoda wdowa, osierocone dziecko...to smutne, smutne.

Skończyła się terapia oftaquixem, przerzucam się na Oxyal.

W wolnej chwili po rozprawie skoczyłam do apteki po maść nagietkową, Suszek tak polecał i zachwalał, a że kosztuje grosze....warto spróbować...:)

No i Gabryśka, ach ta modelka.. :)