sobota, 25 grudnia 2010

Mały przewodnik po grudniu 2010...

Jeszcze niedawno gdy na mojej klatce nocował bezdomny, przechodząc koło niego rano pomyślałam sobie, że gorzej już nie może być, że po atmosferze świątecznej po prostu nie pozostało nic, no bo jak mam się radować z tego de facto najważniejszego dla mnie święta w roku, kiedy inni, tacy jak on, nie mają nic. Pamiętam jak dziś, że pozostawił po sobie, nie tyle co 'bezdomny zapach', co jakieś okrutne uczucie beznadziei. 
Kolejną rzeczą, która nie napawała mnie świątecznie być może był fakt, że nie miałam czasu poczuć tych świąt, codziennie biegając do biura. Dopiero w tym roku zrozumiałam, dlaczego moja mama co roku w wigilijny dzień była w biurze i wcale niekoniecznie miała ochotę krzątać się przy świętach...heh, wpadniesz we wrony i zaczniesz krakać tak jak i one...no coś w tym stylu. Także bijąc się w pierś rozumiem 'zniechęcenie'.

Nie bez znaczenia okazało się negatywne nastawienie znajomych...Ann. Tak Ciebie też...no Łukasz ty też dołożyłeś od siebie...a Marcinie nie wspomnę, choć wiem, że jest zapartym ateistą i wyśmiewcą rzeczywistości...no ale!

Także nie zapowiadało się, żebym się radowała. Aczkolwiek tak też nie było. Do tej pory nie noszę w sobie uczucia świątecznej radości...no bo w sumie tak po polsku to więcej do narzekania niż powodów do zadowolenia...ah te polaczki. 
Jednak kłamstwem byłoby, gdybym napisała, że widok szczęścia na twarzy Kuby, uśmiech Gabi...nie podniosły mnie na duchu...no i dostałam potwierdzenie, że warto było w to wszystko zainwestować, choć co by nie mówić, tak jak w tym roku to nigdy nie zaszalałam...spłukałam się kompletnie.

Ubolewam jedynie nad tym, że zbyt późno wysłałam prezent dla Ann. i że tak z nim wyszło jak wyszło...Ann. przeczytaj najpierw list :) A po zapakowaną książkę masz się pojawić w PL. KPW? No;)

Choć się nie nastawiałam, to i mnie Mikołaj nie zawiódł...dostałam fajny, pięknie pachnący set, prześmieszny turban na głowę i interesujący zapach. I jestem zadowolona. Ot co!

Dziś siedzę sobie, choć chora, chrypliwa, rozgorączkowana i zakatarzona, rozluźniona po drinku wódka+limonka i jeszcze jedna mnie czeka...no i kupiłam sobie pina coladę. Mieliśmy po szklaneczce wypić wczoraj po Wigilii z rodzicami i z babcią...lecz babcia jednak nie przyszła. Martwię się o nią...trochę się alienuję od czasu śmierci dziadka...choć wcale się też nie dziwię, że Wigilia to dla mniej od dwóch lat bolesne święta bo 18 grudnia zmarł dziadek...ale...przecież nie może tak unikać ludzi...poza rodziną nie ma nikogo...i to choć ma 6 dzieci...liczyć może tylko na dwie córki tak na prawdę...reszta to pożal się Boże! I jestem świadoma tego co mówię. 

No nic...także pina colada, drink, lazy hours vol.1,2,3... poluję na 4rkę....do tego zakupiony pakiet czasopism...w tym Zwierciadło (lubuję), Glamour (od tak dla pooglądania kolorowych zdjęć), Świat kobiety (w końcu kobietą jestem, lol) no i poradnik domowy (wbrew pozorom choć można by było powiedzieć, że gazecina dla starszych pań...ja lubię poczytać i przyswoić parę rad) ;)

No...nie chcę psuć tego posta pracą, ale czymże bym była gdybym nie wspomniała, że szefowa w Polsce świętuje pozostawiając mnie na 5 dni samą...w tym czwartek okazał się po prostu istną katastrofą bo Olsztyn zapragnął zwrotu do 27 co jest delikatnie mówiąc niemożliwe...no i zaczęło się...telefonów z 20 w dwie drogi...o-e, e-o, o-zakopane, zakopane-o....no i próba złapania winowajcy, który zawiódł i przestał odbierać telefony. Ostatecznie udało mi się poznać buraka 2010 roku, za jakiego ma go moja szefowa...ale co by nie mówić...interesującego buraka. :D Od poniedziałku dawaj dalsza tortura i próba wpisania odpowiedniej kwoty na przelewie...ciekawe kto da więcej. No i dostałam masę podziękowań, za to, że to zrobiłam, a wcale nie musiałam, przecież jestem tylko na stażu. Lecę bo Gabi zaraz wstanie....:)
Buziaki pchlaki.

Fotoreportaż:

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Skrótowo

Zatem...zima u mnie wygląda tak :


Przyjechał prezent na BN dla Gabi, który wygląda tak i jest kurde wypaśnie duży! Ta dam:


Czekam jeszcze na 5 paczek :D
Dziś jako, że to ja po uszach w tym roku dostaję to sama sobie sprawiłam prezent w formie kremu, physiogela, i witamin: zincas, lecytynka... i wgl.
Dziś obdarowałam ją bombonierką w podziękowaniu za wszystko. Nie czuję się z tym źle.
Na wieczór zamówiłam sesję z Dexterem i beautygurus.

Pozdrawiam.

sobota, 11 grudnia 2010

Miło...

Miło tak czasem posiedzieć sobie w sobotę w domu. Tym bardziej, że to pierwszy raz od jakiegoś miesiąca. Bo sobota to czas na co...? Na imprezę, nie no nie w tzw. adwencie. No to lepiej już posiedzieć. Poza tym za oknem też taka temperatura, że wolę wysuszać skórę w domu. W końcu takie tu suche powietrze, że kiepsko działa na moją cerę. Jeżeli zaś chodzi o moją skórę to przeklinam ją za to, że jest taaka sucha. Balsamy, kremy...cała ta bujda nie pomaga. Zabrałam Gabryśce oliwkę dla niemowląt bo ona uczulona jest więc w sumie wyświadczyłam jej przysługę. Na mnie działa nie lepiej. No to może krem bambino? Kurcze ładniejszy zapach niż ten za czasów Kuby. Ale o czym ja to...ach o sobocie. Sobocie wolnej od... nie wiem, w sumie bez różnicy. Ostatnia sobota przed tą spędzona w hotelu przy plastikowym kubku czerwonego wina...w sumie dla mnie bez różnicy. Obie fajne. 
Zaś gdyby się bliżej przyjrzeć mojemu studiowaniu to pilniejsza byłam na licencjacie. Tak na prawdę powiem wam w tajemnicy, że dziś też mam zjazd... ale pojadę dopiero jutro pod warunkiem, że pojadę. Już troszkę podniosły mi ciśnienie, bo jedna nie jedzie. No to w dechę. Wypaśnie.
Podoba mi się ktoś. Chyba mam słabość do takich wychuchanych typków. To nic. To tylko niewinne zainteresowanie. Poza tym miło jest wiedzieć, że jest ktoś o podobnych zainteresowaniach jak ja. Ale z tymi zainteresowaniami to jest pułapka powiem wam szczerze. No bo co, ktoś udowodnił, że takie związki osób o podobnych zainteresowaniach mają większe szanse? Nie o tym nigdzie nie czytałam. Może za mało czytam. Jednak osobiście bałabym się oprzeć związek tylko i wyłącznie na zainteresowaniach. Kurde jaki związek. Dwudziestkadwójka to rok bezzwiązkowy jak pozostałe dwadzieścia. Nie dwadzieścia jeden, bo nawet mi podłej osobie trafiło się z raz chociaż. Było i się zmyło, schrzaniłam jak zwykle. Lubię stawiać się od razu na przegranej pozycji. To nic. Wracając do wychuchanego. Yhmmm.

A tobie powiem, że jesteśmy nad zbyt podobni. Oboje potrzebujemy kogoś kto nas podniesie, kogoś kto nas z tego bagna, szamba wyciągnie. Może dlatego nie możemy być dla siebie takim kimś? No bo gdybyśmy byli no to sam przyznasz, że przegrana sprawa, hę?

No i tym przedświątecznym akcentem:



chciałam dodać, że spłukałam się kompletnie chcąc zadowolić wszystkich tych, którzy i tak na koniec powiedzą, że nie ma z czego być zadowolonym. 

Hej, ho. 

Jestem nieznośna ostatnio.Siostra była. W progu spojrzała na małą i słowami: no ładna dziewczynka, pokazała jak bardzo mam rację, że ...a może i nie mam. Oburzona byłam, jak mi to powiedział, ale co z tego. Przecież to chora osoba. Dajmy spokój. Martwię się oczywiście o siebie, bo poza złością nie było nic. Może to oznaka tego, że faktycznie przestałam czuć. Nie czucia nie straciłam, ostatnio nawet często CZUJĘ ból, a to głowy, a to jajnika. Chodzi o czucie uczuć. To jest dopiero problem. Myślę, że można tak przeżyć życie, bez uczuć.

I zastanawiam się tylko czy jest sens i jaki to jest sens związać się z kimś tylko po to by nie być samemu. Uznano by mnie za nieczłowieka? Nieszanowano? Chcesz? 


Ps.I muszę kupić dla niej bombonierkę.

No i wciąż słucham time take Smolika z Lazy hours 3.

niedziela, 28 listopada 2010

Jestem...

Jest mi dobrze, jest mi źle
...
.....
Jestem z kimś i jestem sama
Jest mi nudno, jest ciekawie
Jestem całkiem, jestem prawie
Jestem w środku, jestem z boku
Jestem wojna albo pokój

Jestem tym czym chciałAm nie być
Jestem tym bez potrzeby
Jestem, bo dokonał się zamach
na to co ja miałAm w planach

Jestem pierwsza, jestem w tyle
nieomylnA, choć się mylę
Jestem sędzią i sądzonĄ
winnĄ i uniewinnionĄ


Jeżeli by tak przestrzegać reguł to powinnam być jeszcze w Białymstoku. Zauważyłam, że to ja teraz chętniej popieram pomysł by wracać i nie iść na wykład, na coś tam... Tak też obmyśliłam by iść w sobotę na ćwiczenia z nd tak by już w nd się nie tłuc do Białego... wygodne wiem. Może to nie lenistwo, może to bardziej zmęczenie. Choć nie powiem. Powoli zanika zmęczenie i wypełnia je doza siły. Od kiedy ? Odkąd biało za oknem mam. Pokładałam nadzieję w zmianie pogody i ot proszę, śnieg za oknem, ja weselsza.

Otworzyłam dziś plik pdf i ujrzałam tabelkę z nr indeksów...nie było tam mojego nr i nagle struchlałam... cholera jak to możliwe, że mnie tam nie ma...ale spokojnie byłam...... w którejś tam z kolei tabelce na swoim roku jako jedyna, która za 3 rok licencjatu dostała stypendium... ufff....kamień z serca. Głęboki pokłon w moją stronę, udało się.

Staż przedłużono mi do końca marca z furtką na kolejne miesiące jeśli bym chciała. W pracy zazwyczaj spokój, z kolei piątki to istny kocioł, jakby diabeł się zmówił i chciał uprzykrzyć mi weekend. Ale to nic, daję radę. Dostałam 'zezwolenie' na korzystanie ze stażu ile mogę. Co to oznacza w praktyce? A no tyle, że jeżeli chcę korzystać ze szkolenia specjalistycznego na które wstęp mają tylko pracownicy pozarządowi w krk czy w poznaniu, warszawie itepe to proszę bardzo mam na to ich zezwolenie i poparcie. Fajjnie. Jutro się zabiorę za szperanie w necie. 

W piątek najbliższy wybieram się na małe szkolenie z projektów. Pod bocianem, że tak to nazwę. Nosem nie kręcę, biorę to co mi dają. Zawsze to coś co można w CV wpisać, a poza tym jak to pięknie powiedziała kumpela z n-w-s-p, wiedzy nikt nam nie zabierze.

W międzyczasie zabrałam się za zbieranie podpisów za organizacją referendum w sprawie lasów polskich....i nie powiem...mam co Szyszce wysłać :)

Jeżeli zaś chodzi o inne sprawy no to ciężko, wiem o tym, że się troszkę między nami pozmieniało, że czas naruszył fundamenty, ale myślę, że nie ma rzeczy nie do odbudowania, co Ty na to?: -) :-*

Dziadzie też są fajne.

wtorek, 16 listopada 2010

Informacja

Będzie seria astro na 2011... na pewno mój znak i Ann. Także... poczytasz sobie :)) :* Chce ktoś jeszcze?

Ps. noc niespana...Gabiśka płakała jakby ją coś natchnęło, a jak chcę to potrafi dać głos...:P

niedziela, 14 listopada 2010

Z życia...

Wcale nie dziabnięta. Jeszcze nie. 

Hm, po zjeździe. Zanotowałam ubytek około 60 zł i o jeden ból oka więcej. Trzeba mi na prawdę zarejestrować się do okulistki. Bolii, boliii.

Wykłady? W połowie ostatniego wykładu, za którym nie przepadam, wybuchła nam lampa i zgasło światło na połowie auli... oczywiście światło pozostało przy katedrze wykładowczyni, która rozbawiona sytuacją postanowiła kontynuować wykład z biomedycznych podstaw rozwoju i wychowania...ku rozpaczy obecnych studentów... 

Za to nie mogę nic złego powiedzieć o przerwie między dwoma wykładami. Mały wypad do pobliskiego A..... na zestawik hamburger + frytki, plus obowiązkowo coca-cola. Pogadałyśmy i wgl. :) Po wykładzie jeszcze tylko 1,5-2 h drogi powrotnej na stare śmieci i plaśnięcie o łóżko wciąż z bolącym okiem...happy as never. 

No i tak mniej więcej wyglądał zjazd nr 4. 
Chyba zdecydowałam się na zrealizowanie pomysłu większego w swoich gabarytach co przysporzy mi trochę problemów jeżeli chodzi o transport. Aczkolwiek wczoraj, zrezygnowana nie mogąc znaleźć nic co by przypominało choć w kilku procentach to czego szukam...padło na XXXXXX. :^)

Buziaki straszaki...

czwartek, 11 listopada 2010

Oczekiwanie....

Już długo.... czekam aby się zebrać w sobie i znaleźć ochotę na rzeczy ważne, rzeczy najistotniejsze. Ostatnie dni i tygodnie to tylko zaspokajanie podstawowych potrzeb życiowych. Trochę jedzenia, dużo snu i higiena. No i praca oczywiście. Wszystko tak się zakręciło, że przez ostatnie tygodnie nie potrafiłam zmusić samej siebie do jakiegoś minimum, dzięki któremu czułabym, że się rozwijam, w którąkolwiek stronę. Nic z tych rzeczy. Zaniedbałam wszystko. Znajomych, przyjaciółkę...no wszystkich. A także fotografię, czytanie, jakiś dobry film. Specjalista nazwałby to zapewne przesileniem jesiennym. No może. Niech i będzie tak, jeśli trzeba to nazywać. Z tym, że czas nie zaniedbał mijania. Nie czekał na mnie i pędząc do przodu zadbał o to bym miała dużo do nadrabiania. A wiecie przecież, że czasu nadrobić się nie da. 

Trzeba zatem przezwyciężyć słabość i ruszyć z kopyta. E-mail grupowy czeka, podanie do PUPy poszło, czekanie na odpowiedź, i takie tam. 
A wczoraj, aż się pochwalę, 5 h przeszukiwałam neta w nadziei na pomysł...nie no pomysł znalazłam. Zobaczę co z wykonaniem. Bo bardzo mi zależy, żeby tym razem znalazł się na tym motyw, który lubi. Bo wiem, że lubi. Gusta się tak nie zmieniają.
Zazdroszczę jedynie, że ja nie jestem taką konkretną osobą, która ma wszystko poukładane, swoje ulubione kolory, zapachy... ja jestem taka dosłownie na odwrót, roztrzepana, nic nie jest we mnie stałego, nie posiadam skonkretyzowanych fawo..... no nie mam....
Może taki jest mój urok. :) Ale wracając ...bardzo chcę by w tym roku był trafiony.

Melancholijna się robię. :) Buziaki straszaki. Dzięki za czytaninę.


Pozwólcie, że się pewnej pani słowami pożegnam:
Pozdrawiam z ozdrowieńczym przeświadczeniem, że skoro w życiu liczą się tylko chwile, to i szczęściu można powiedzieć czasami dobranoc.  (_M.D_)

niedziela, 7 listopada 2010

Goodbye my lover...

Chcę żebyś o tym wiedział. Musisz. 

Wyrzuciłam cię definitywnie z mojego życia. 

Wg zasady co z oczu to z serca. Papaaa :) Dobrego życia !


You were like one of those guys
The kind with a wandering eye
But I said, "hey what the hell, once in my life I''ll take a ride on the wild side"

sobota, 6 listopada 2010

Magia dnia dzisiejszego....

Jeśli kiedykolwiek wierzyłam w magię, to tylko i wyłącznie w magię zdjęć... 
Nie znam niczego innego tak bardzo roztkliwiającego mnie i powodującego, że czuję się po prostu dobrze...

Muszę zaciskać pasa ostatnio bo zaszalałam z kasą, a termin II raty nadchodzi. Mimo to, nie żałuję, że kupiłam co kupiłam. Obiecywałam sobie, że odłożę co nie co, ale póki co koniec umowy zbliża się niemiłosiernie a ja nic a nic nie odłożyłam. Może to dlatego, że nie mam skarbonki ? :D

A tak na poważnie to czekam na decyzję o przedłużeniu stażu. Czekam także na 21 listopada, kiedy to będę sobie w okręgu Nr XX siedzieć w komisji wyborczej. Kurcze dobrze trafiłam...coraz więcej na tym zyskuję, coraz więcej... :) 
Nowego roku też już się nie mogę doczekać, w nadziei, że będzie mniej tragiczny niż 2010, bo sami wiecie co się dzieje w Polsce i jak żółć zalewa nas wszystkich. Na horyzoncie wyczekuję tylko kiedy J.K zniszczy PiS. To nic, więc jak napisałam, czekam na nowy rok również dlatego, że roefsik zacznie nowe szkolenia i ja i jaaa baaardzo chcę w nich brać udział. Hyyhyy.

Studia? Jedna wielka terapia grupowa. Takie odnoszę wrażenie, oczywiście z paroma takimi co to zjawili się tylko po to by jak to sami stwierdzili: dostać papierek. Taka chyba już kolej rzeczy, że nie da się od takich ludzi odciąć. Oczyściłabym świat z takich delikwentów, bo zawsze potem tacy jak ja na tym najgorzej wychodzą. Nie powiem, chyba przez ostatnie trzy lata zbierała się we mnie cicha złość, ale z przymrużeniem oka patrzyłam na zachowanie i nastawienie co poniektórych...ale coraz częściej mam oficjalnie i zauważalnie dość traktowania swojej przyszłości w ten sposób...Nie jestem z tych, którym wszystko wisi i mają to w D...  

No czyli w skrócie, drażni mnie parę osób.

Wydaje mi się, że każda bańka kiedyś pęka...moja też pęknie któregoś dnia i znajdę w sobie siłę by od nowa zyskać to co straciłam....

W dalszych planach żadnych związków. Związki też nie mają mnie w planach. Czyli wszystko gra. Tak jakby. 
Nie, nie da się ukryć, że szybko się otrząsnął po mnie. Kiedyś reagowałam na to z zazdrością. Dziś to już nie wywiera na mnie żadnego wrażenia... Chyba na prawdę się do tego nie nadaję. Do tych wszystkich gierek, podchodów i polowań. Jeśli jest znośnie tak jak jest, to pytam: po co to zmieniać? 
Znośnie. Nie dobrze, lecz znośnie, czyli zadowalająco. Dużo tracę... trochę mniej zyskuję, ale i tak wychodzę na zero...Chyba.

niedziela, 24 października 2010

Z ody do rąk...H.

***

pod deszczem twoich spojrzeń
moja pogarda staje się uległa 
drąży w jej wnętrzu pragnienie
w czułość porasta

twoje oczy
przebijają hartowną stal śmiechu
ciepłym deszczem
spłukują mnie ze mnie

 

czwartek, 21 października 2010

So miss...would you rather...?

Zaczynam mieć wrażenie, że zawodzę innych. Może nie wyrabiam tempa? Nie wiem, przepraszam. 
No i nie oszukujmy się nawzajem. Zwyczajnie wystarczy powiedzieć nie. Szalony czas ostatnio. I wkraczanie w dorosłość, która wcale nie jest jakby ekscytująca, ale nie łudźmy się, przecież nikt niczego nie obiecywał. 
Przepraszam Łukasz:*.


Mała zmiana.

piątek, 15 października 2010

Łapanka...

Coraz częściej przyłapuję się na tym, że każdemu przypisuję jakieś powiązanie. To męczące, bo nastawiam się do ludzi roszcząco i z nadzieją na coś. Głupota.
Jest jak jest, więc po co to zmieniać?

Przecież patrząc na niego chociażby widzę, że można obłożyć się wszystkim i czerpać z tego radość. Chociaż zadałam sobie ostatnio pytanie, czy nie robi tego by zagłuszyć w sobie to czego wszyscy potrzebujemy.


Moja perełka zaczyna raczkować....narazie to wygląda jakby się do skoku szykowała, więc bardziej na Małysza niż raczkowanie, ale to już coś :)

sobota, 9 października 2010

Jak najmocniejszy narkotyk...

"...trzymali się za ręce. Ręka to fajna sprawa. Nie angażuje specjalnie osoby, która ją daje, a bardzo uspokaja tę, która ją otrzymuje..."       
          A. Gavalda "Po prostu razem"

niedziela, 19 września 2010

Come girl.... trust me....

Spoglądam na wczorajsze zdjęcia z nutką sentymentu. Bo znów miło było trzymać w ręku aparat, ale trudno nadążyć za tym czego wymagano ode mnie wczoraj. I tak podobała mi się końcówka dnia i zachód słońca a na jego tle...bocianie gniazdo, opuszczone już o tej porze roku.

A dziś zdjęcia małej i ten fragment Norah Jones... i przeszło mi przez myśl coś oczywistego a jednocześnie nadal nie potrafię sobie wyobrazić dlaczego to się musi dziać. Choć motam się sama z sobą, bo z jednej strony jestem temu wszystkiemu wdzięczna, z drugiej, chyba dla ich dobra wolałabym by było normalnie. Wiem jednak, że normalnie by nie było, więc o ich dobru tam trudno mówić tak na prawdę. Zatem chyba wszystko się zeruje, z małym przechyłem w naszą stronę.

Zawsze kiedy chcę coś tu napisać dzieje się coś dziwnego, w efekcie piszę o czymś innym, bo już nie umiem pisać otwarcie, o byle czym, tak jak kiedyś....wypluwając z siebie bezsens. I to co i tak piszę dla wielu jest bezsensowne, ale dla mnie to wszystko jest ważne i zrozumiałe. Wymowne. Takie moje.




Nie wyszło wczoraj tak jak mówiłaś, że może być. I teraz z jednej strony jest mi przykro, że czegoś takiego nie było, bo to źle świadczy o mnie samej, ale z drugiej strony... to nawet lepiej bo niczego nie komplikuje, nie utrudnia.

Och Boże. Co za lawina bezsensownych słów.

niedziela, 12 września 2010


Mijają dni i cala cisze, którą skradłam
Pozostawiam pogrzebana
Za świadków mam atrament i biały papier
Dni sumują się i sumują
I znowu odejmują
Zanim to odnajdę
Pozwalam sobie na uniesienia

Pozwala się im ponieść....pozwala się im ponieść
Jeszcze raz
Pozwala się ponieść....pozwala się ponieść
jeszcze raz

Moje wierne przeznaczenie nie pozwala mi odpocząć
w poznawaniu siebie
Miesza w moim umyśle
A ten ma dziwne sny

Gwałtowny seks jest moja zguba
Moja zguba jest rodzajem dźwięku
Sposób, w jaki nadchodzisz
W jaki ja odchodzę
Brzmienie ciebie
Tym, kim jestem

Pozwala się im ponieść....pozwala się im ponieść
Jeszcze raz
Pozwala się ponieść....pozwala się ponieść
jeszcze raz

Kiedy mylą się godziny
Po prostu odłączam się od świtu i unoszę się

Kiedy czekam, jestem zdesperowana
I wpadam w kłopoty
O których, jak można się spodziewać
Będzie co opowiadać

Pozwala się im ponieść....pozwala się im ponieść
Jeszcze raz
Pozwala się ponieść....pozwala się ponieść
jeszcze raz

Konkluzja wiec jest, ze kochać cię
To nie jest to samo co mieć cię
I ze mieć cię nie jest kochaniem ciebie
I moje pogubienie jest wliczone w moje szczęście

Bo ja żyje z teraźniejszości
A ona nagle jest komponowana
Przez tych, którzy wiedza
Że w życiu jest śmierć
Pozwala się ponieść

Bo co lepiej się sprzeda, jeśli nie jej ciało
Pozwala sobie na uniesienie
Bo jest więcej zakłamania niż pogardy
Pozwala sobie na uniesienie
Bo więcej jest prezentów
Niż powiedzenia kocham cię
Bardziej nieskończenie wieczne niż cisza
Bardziej szczere niż zaistniały fakt
Pozwolić się ponieść ( emocjom)

sobota, 11 września 2010

Aktuellizacja

16.09.- szkolenie.
18.09.- wyjazd służbowy pod granicę obwodu kaliningradzkiego.

Zupełnie jakby jego życie miało się ułożyć tylko pod warunkiem, że będzie jeszcze bardziej cierpiał...

No i co? Coś nie tak, staruszku?
Gówniana praca, gówniane życie, babcia hen daleko i widmo przeprowadzki. I znów spać na jakimś zdezelowanym łóżku polowym, tracić godzinę na dojazd podczas każdej przerwy. Nigdy więcej nie zobaczyć Philiberta. Nigdy więcej nie zaczepiać go, aby nauczyć chłopaka bronić się, odpowiadać, denerwować i wreszcie stawiać się. Nigdy więcej nie nazywać go słodkim króliczkiem. Nigdy więcej nie myśleć o przyniesieniu mu dobrego obiadu. Nigdy więcej nie epatować dziewczyn wielkim królewskim łożem i łazienką księżniczki. Nigdy więcej nie słuchać, jak on i Camille rozprawiają o pierwszej wojnie światowej, jakby ją przeżyli, lub o Ludwiku XI, jakby wpadał do nich na jednego. Nigdy więcej nie czekać na nią, nie pociągać nosem, otwierając drzwi, żeby sprawdzić po zapachu papierosów, czy jest już w mieszkaniu.Nigdy więcej nie rzucać się na jej blok z rysunkami, gdy tylko odwróci się, by zobaczyć jej najnowsze szkice. Nigdy więcej nie kłaść się do łóżka i mieć wieżę Eiffla jako lampkę nocną. A poza tym zostać we Francji, chudnąć kilogram podczas dnia pracy i przybierać na wadze dzięki piwku zaraz potem. Nadal być posłusznym. Zawsze. Cały czas. Tylko to robił: Był posłuszny. I teraz utknął w tym stanie, aż do chwili.... No już, wyrzuć to z siebie! Tak, właśnie tak... Aż do znużenia... Zupełnie jakby jego życie miało się ułożyć tylko pod warunkiem, że będzie jeszcze bardziej cierpiał...

wtorek, 7 września 2010

Nieokiełznane ...

Zatem jest tak, że się uwijam na stażu. Perspektywy takie jakie są póki co zadowalające. Kasa z tego nie duża i w pełni przeznaczona na mgr, ale za to chociaż się wyszkolę. Szkolenia unijne. Dziś było jedno, 8h. Z dwiema przerwami na kawkę i przerwą na obiad. Temat? Równość kobiet i mężczyzn w PO KL. Dla mnie coś nowego. Ogólnie szkolenia unijne to dla mnie coś innego, nowego, coś z czego byłoby wstyd nie skorzystać, czyż nie mam racji? :) CV sobie buduję, a co.  W pracy dorobiłam się w końcu swojego miejsca pracy, laptopa i drukarki, obdarowali mnie nawet pen drivem, na co mi 16 gb to nie wiem, ale nie odmówię. No i nie zrobiłam tego. 

Czekają mnie jeszcze:
15/09 Zarząd i Walne
16/09 Szkolenie z konkurencyjności
??/??  Szkolenie BHP

Teraz kompletuję dokumenty na mgr. A także na stypendia. Podążając za mottem mojej mam, kto się orientuje ten ma.... to się orientuję i chcę mieć. Jeszcze gdzieś siakiś nocleg i będzie chyba ok.

Co więcej u mnie? Mała chandra łapie od czasu do czasu ze względu na aurę zza okna no i może troszkę jakby smutek, że mimo wszystko w tej sferze martwica.

Z kolei dziś wielka niespodzianka. Czyżbym dostała kolejną szansę od natury?
No i na koniec pozostaje wspomnieć o tym, że najzwyczajniej w świecie sobie jestem i sobie żyję.

Ah... i moja perełka Kapryśka.... cud dziewczyna, serce rośnie patrząc na to cudo. Kubuś zaczął I klasę... widać oznaki zazdrości do której się nie przyznaje, dlatego trzeba zastosować akcję przytulanko.
:D

sobota, 21 sierpnia 2010

Parafialnie....

Ostatnio rzadko komunikuję się z ludźmi, nie chce mi się z nikim gadać, to zaprawa o samotniczo-pustelniczy tryb życia. Znalazłam sobie sposób na nudę, a na zdjęciu moja nowa miłość...własnoręczny skorowidz z leksykonem krzyżówkowym, nowa miłość www.lexic.pl i technopol.pl, panoramy i sudoku, które dopiero ostatnio zaczęłam rozumieć, że aż wstyd, że wcześniej nie miałam pojęcia o co w nich chodzi :)

W środę... ochrzciliśmy Gabi. Zmokliśmy jak te kury wracając z kościoła, ale czego się nie robi by dziecka do wiary nie doprowadzić. Taaa teraz powinien się włączyć do rozmowy Marcin ze swoim stanowiskiem. No niech się włącza przynajmniej się pojawił z czego się cieszę.  :)   Bo się człowiek strasznie przyzwyczaja...a od cf minęło już tyle lat, że ja zdążyłam przyzwyczaić. Nie wiem jak Ty :). 
Jeśli zaś chodzi o pracę to już 3 tydzień "biurowania'' za mną. Czasem bywa cholernie nudno a czasem nie mam chwili by odetchnąć. I powiem, że bardziej jestem zadowolona z tych drugich. Wtedy wychodzę z pracy z jakąś wewnętrzną satysfakcją, że jest dobrze, że podołałam.  
W planach na następny tydzień.... mam wziąć dzień wolnego i jedziemy na wycieczkę, bierzemy miśka w teczkę....
Muzycznie ostatnio Oceana, Vedder, Norah Jones, Taio Cruz, itepe czyli ogl mieszanka wybuchowa.

Sercowo, jeden mąż, jeden mąż i tylko mąż... (oczywiście to przekornie napisane: ) ).
Łukaszku, uważam, że określenie 'stara panna' nie jest w dzisiejszych czasach adekwatne. Mówi się syngel. :D

Także podsumowując, wiem wiem, sami musicie zabiegać o kontakt ze mną (tylko komu by na tym zależało {: ), bo ja mam teraz taki okres odsunięcia, wyalienowania... i po prostu nie w głowie mi rozmowy...i jeśli kogoś zbywam to tylko dlatego właśnie, że coś ostatnio mało towarzyska jestem. Wybaczcie.

Teraz wracam do zapisywania haseł....no i muszę podanie napisać. :) Bajla.              




Ps. Pocztówki doszły Aenku :**


czwartek, 12 sierpnia 2010

I would say te amo long time ago....

Muszę obiecać samej sobie, że będę bardziej roztropna i rozsądniejsza, że odtąd wszystko będzie przemyślane i przespane.

Dzięki, że zatrzasnąłeś tą furtkę za mnie, bo ja nie miałam do tego serca. To nic, że przy okazji przytrzasnęłam sobie serce, to nic. Teraz już jest dobrze a serce...wyleczę. Chociaż z drugiej strony trudno wymagać od kamienia jakichś oznak życia.

Nie ukrywam trochę mam do siebie żal, za słodką naiwność i trochę jestem na siebie zła, że się tak dałam.

E tam.



Marcinku, co tam? :(

niedziela, 8 sierpnia 2010

Upside down...


Wiadomości tv... Bogatynia zalana, Hej Hej Marcin żyjesz??? Mój ulubiony ateisto!:) Mam nadzieję, że wszystko tam dobrze...;/

Wracając do mnie, pierwszy tydzień pracy za mną, jutro już poniedziałek, nie jest wcale źle, nie jest przeraźliwie... jest znośnie, może nawet miło...Ona mówi do mnie nie narzekaj, że czasem nie ma co robić, powinnaś się cieszyć, a mnie zżera bo czas się dłuży, poza tym nie lubię siedzieć bezczynnie...wgl to chciałabym się czegoś nauczyć, to chyba nie zbrodnia? Maciej zapowiedział, że chce ze mną pogadać, ok... :) Pogadamy.

Staram się zwalczyć te głupie uczucie braku potrzeby powrotu. Robi się ciasno, na prawdę. Nie do zniesienia chwilami. Dusi mnie ta sytuacja. Brakuje wiary, że się poszczęści. Gdyby nie oni, uciekłabym. 
Tak w ogóle to niezbyt mam co tu napisać...wgl ostatnio zauważam, że zamykam się w sobie jeszcze bardziej...to wszystko można w sobie wypracować. Trzy lata nad tym pracowałam i jakoś dochodzę do perfekcji... Myślałam ostatnio nad obopólną zgodą na coś z czego oboje mielibyśmy korzyść. Ciekawe czy ktoś by się zgodził... ah...ale czy by to nie było sprzedawanie?


Ale mam kołowrotek w głowie... i nie bijcie ale wkurwia mnie samotność :)

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Tak sobie myślę...

Wydaje mi się, że ostatnio piszę tak zupełnie bez sensu, a może było tak zawsze z tym, że teraz zwracam na to jakąś większą uwagę. Tak czy owak...dobrze, że chociaż byków nie walę.
Tak sobie myślę, że nadchodzi paranoja. Gabi zaczyna chwytać grzechotkę i trzepocze nią tak mocno, że czytanie na balkonie wydaje się być odległą...no czymś odległym. Chociaż gdy byli na spacerze udało mi się dokończyć Żonę siodlarza i zacząć Adwokata, a nawet dojść do połowy...wow chociaż z nim gdzieś dojść. W słuchawkach Norah Jones przeplatana Vedderem z filmu...de facto poleconego. Zastanawiam się czego najbardziej w życiu się boję a jednocześnie czemu najczęściej ulegam i chyba odpowiedź na to jest jedna...takowej monotonii. 

Tak ku przestrodze, to co dziś Ci napisałam... to nie był żart, tak jest i mówię prawdę. Kurcze raz w życiu mówię prawdę a wydaje się jakbym żartowała. Co jest zatem nie tak? Kiedy mówię prawdę brzmi to jak żart, gdy kłamie...bierze się to za prawdę...Wcale tak często nie kłamię...czasem tylko naginam fakty dla własnej wygody. Czyż nie o to chodzi by mieć w życiu troszkę wygody?

Perspektywa rysuje się zacna, ale układance brakuje paru puzzli i jednym z nich jest puzzel ludzki, element ludzki... To się nigdy nie zmieni. 

Sis umilkła...ciekawe czy żyje. Heh...średnio mi na tym zależy. A i brat też się wydaje być obrażony....bo przycisnęłam policzkiem klawisz niechcący...Tyle w kwestii wynurzeń. 

niedziela, 1 sierpnia 2010

Kolejny peron w drodze.Puf, puf.

Jutro zaczynam staż i przyznam szczerze, że raz po raz na myśl o tym troszkę przewraca mi się w żołądku. To chyba coś na rodzaj nerwów. W każdym razie prawda jest taka, że nie wiem, czego się tam spodziewać, bo pracownik biurowy, niewiele mi mówi. Równie dobrze mogę zamiatać podłogę jako pracownik biurowy, a także robić coś na prawdę podchodzącego pod biuro...do wyboru do koloru. Dlatego też wstrzymałam się z napisaniem mojego CV, chcę jutro spisać 'obowiązki' wypisane na skierowaniu.
W międzyczasie przez ostatnie dni moich wakacji skupiłam się na you tube i na filmikach wiadomych, a także na książkach Condensed Books z Ridgest Digest, skończyłam W głębi lasu, zaczęłam Żonę siodlarza, a także ekhm...'Excel 2007 /pl+en/... a no bo nie wiem czy nie będę się w tym grzebać, więc lepiej umieć :) lub udawać, że się staram zrozumieć. Nie obyło się oczywiście bez spaceru z Gabrielą. Co za dziecko!!! Mówię wam, aniołek.

Powoli wydłuża mi się lista 'must have'....oczywiście kosmetykowy. Ya know...I'm a woman. 
No i muszę się wziąć za niemiecki :))

niedziela, 25 lipca 2010

Zapomnieli o moich urodzinach. O tak najkrócej to można określić. Wczoraj zacisnęłam zęby i nie dałam się sprowokować, ale dziś jestem wściekła. Fajnie jest wiedzieć, że nikogo nie obchodzę. Tyle.

Bawiłam się w ps'ie... nic warte ale na spota ok. Dobijcie mnie. Ok. 3 dzień nie miałam jedzenia w buzi... nie licząc wczorajszego różka, nie było jak odmówić. Zjem sobie może jakąś sałatkę.

sobota, 24 lipca 2010

środa, 21 lipca 2010

Mongolian girl

Bo każdy z nas robi czasem minę na mongoła (bez obrazy), aczkolwiek uważam, że wyglądam tu wyjątkowo uroczo. :D He.
Dziś dzień to wizyta w Komendzie Policji, psikus bo już mają 3szech stażystów, ale zostawiłam podanie. No to ja szybciutko do Rejonowego i Prokuratury... ta dam... będą szukać może zadzwonią. Następny etap Straż Pożarna, itepeee. Albo pójdę do ulubionego przez moją mam PCPR ;] 

Zarejestrowałam się w UP, jestem offfiiciaallllyyy bezrobotna. Z zapałem na mgr. :PP

Na pocieszczenie oczywiście zabrałam się do kosmetyczki z lakierami...i z nudów coś tam wyczarowałam.

Przyznam szczerze, że nie służy mi ta pogoda. Świecę się jak łysa pała, jest mi gorąco no i odbiegam od kanonu piękna hahahaaha... ;] Oczywiście z przymrużeniem oka, bo średnio mam teraz ochotę na podrywy... :] 
Dobra wracam do photoshopa muszę skończyć zlecenie.

poniedziałek, 19 lipca 2010

Ten, który jej nie zna już pewnie dawno ją skreślił....

Witam po tej lepszej stronie życia. Kolejny etap życia zamknięty dużym sukcesem. Dyplom filologa angielskiego z wyróżnieniem, praca licencjacka obroniona na 5 z wyróżnieniem. Czy szczęśliwa? Przyznam, że przez chwilę udzieliła mi się aura szczęścia, aczkolwiek wystarczył 'entuzjazm' najbliższych by znikła. 
W piątek było spotkanie roku...nie wszyscy mogli wpaść, ale to nic, było miło :) Na koniec zostałyśmy odwiezione do Ol.. i jeszcze tam skoczyliśmy na chwilę do Piewni, ale tylko na chwilę, bo poszliśmy nad fontannę. Było śmiechowo, na prawdę. :D Dzięki Renatte, Werze, Mariuszowi i Łukaszowi :)
Przez ostatni tydzień nie jestem sobą, a może taka właśnie jestem? W każdym razie po prostu nie wiem co dalej. Tzn. wiem, ale zbytnio nie mam jak. To tylko kolejny paradoks życia. Jak wcześniej nie mogłam, tak chciałam, teraz jak mogę, to nie mam jak.
Zbiera mi się ochota na średniowieczną tematykę w stylu tamtej książki. Tymczasem wczoraj zaczęłam 'Doctors' z Condensed Books. 
Gabi szaleje. Aż miło patrzeć i słuchać jak się rozwija, jakby nieco szybciej niż Kubuś. Słodko gaworzy, jakby rozumiała co do niej mówimy. Wcale nie chcę ich opuszczać, boję się tylko, że utknę w miejscu i w pewnych kwestiach nic się nie zmieni. A przecież do tego dążyłam. Tego chciałam, chcę. Ale nie chcę ich opuszczać. Powinnam podziękować siostrze za kolejny dylemat życia. Tfu...jakiej siostrze? Nie uporam się z nią nigdy. Zawsze będzie dla mnie wina tego wszystkiego co było. Mam prawo na kogoś zrzucić ten ciężar. I najlepszym celem jest ona. Źródłem.
Ciii...

Przez chwilę znów uwierzyłam, że może mam szansę. Problem w tym, że nie potrafię z szans korzystać. Coś mnie blokuje, a Ty tego nie zrozumiesz, bo patrzę na ciebie i widzę jeszcze gorszego popaprańca niż ja. Rozumiesz? Dobrze, że nie obiecywali, że będzie lekko, bo i nie jest. 

Gwiazdy ci sprzyjają! Będziesz wyglądała kwitnąco i rozkosznie niewinnie. Wykorzystaj ten cudowny okres i… znajdź upragnioną miłość! Już pod koniec tego tygodnia pojawi się okazja na uczuciowe zmiany…[...] Nie przejmuj się chwilowym załamaniem dobrej passy w pracy, pamiętaj, że w przyrodzie musi być równowaga… Zacznij myśleć poważnie o wyjeździe choćby na weekend…. Najlepiej w męskim, jednoosobowym towarzystwie.

wtorek, 13 lipca 2010

Obrona.

God damn it, nic po obiecankach, że nie będę się denerwować... sama myśl o środzie przyprawia mnie o mdłości, to nic, że sama pisałam swoją licencjacką, muszę uczyć się jej od nowa...


Proszę o kciuki, jutro od 11.oo... uch....8 w kolejce.

sobota, 3 lipca 2010

Wszystko idzie tak po naszej myśli, tyle tylko, że ja (bynajmniej nie niewdzięczna) jakoś nie potrafię się z tego cieszyć...
Wypadałoby, praca ukończona więc niedługo obrona, sesja na 4,99, rozprawy na tak, prakty pochwalone więc 5... i tak dalej, ale ja nadal jakoś nie potrafię na luzie do tego podejść. Może to dlatego, że na 'po obronie' nie mam już planu na życie? Nie muszę niczego planować wiem, zwyczajnie mogę żyć, ale czuję, że bez planu znowu wszystko będzie się leniwie toczyć i nic się nie zmieni, a może tej zmiany trzeba? 
A ostatnie wydarzenia, dodatkowo zbiły mnie z tzw. pantałyku, nic zupełnie już nie rozumiem. O co chodzi? Po co to było? Co dalej z tym? Tylko do pierwszego 'O Boże'....

Nie mam na to sił. :) Taka mała depreszka.

wtorek, 29 czerwca 2010

Bublel i o rozprawie słów kilka..

Bynajmniej żadnej filozoficznej, 29 czerwca filozofowanie to ostatnia rzecz jakiej potrzebuję. Krótko, zwięźle i na temat: Dziś była sprawa o K. Praw rodzicielskich obydwoje pozbawieni. Jutro jeszcze w Białym o Gabi. Nie powinno być problemów : -). 
Ja: a ja się zastanawiam nad WOPP... interesujące praktyki. Tymczasem namazałam w Wordzie Introduction i Summary in Polish, jeszcze tylko Final (Fajnal, nie final:P ) conclusions i ja to ja mam zwyczaju na końcu zostawiać to co powinno być na początku.

Dziękuję Magdalenie i mojej Ann. za pomoc:)

niedziela, 27 czerwca 2010

Sitting on top of the world...

Wcale nie chce mi się pisać. Nawet nie wiem o czym, pewnie można by wspomnieć, że promotorka przyjęła moją pracę licencjacką...jeszcze jej nie ukończyłam, ale przyjęła... martwi mnie nieco fakt, że już jest ponad 70 stron... o jakieś 20 za dużo :( a jeszcze co najmniej z 10 dojdzie... :( to jest po prostu przykre. 
Dobrze działam pod przymusem, sama chyba nie umiem się już zmobilizować, napisałam już bo umiałam, a teraz nawet tego nie umiem, padam jak mucha. 
Zarywam noce, godzinami wklepują mało ważne słowa do Worda w nadziei, że ktoś to doceni, ale tak na prawdę nikogo to poza mną nie obchodzi. Istnieję tylko kiedy idzie mi dobrze, wtedy jest aprobata, kiedy coś nie wychodzi, raptem zostaję obrzucona 'gównem' bo przecież mogłam się postarać....
Nie chce mi się nawet myśleć o tym co będzie po 14-tym... nadal nie wymyśliłam sobie planu na życie. Póki co jest usiane strachem i niczym innym. To normalne nie ? Wcale nie głupieję jak moja siostra ? Swoją drogą chciała ostatnio ze mną rozmawiać, nie zapytała nawet co u Kuby, nie wiem czy wie, że  Kapryśka jest u nas... ale nawet o niego nie zapytała... ale ja spałam... mogli mnie obudzić... chociaż nie spałam od 48 godzin...więc może trochę żal im mnie było ? Wątpię.



So sit on top of the world, and tell me how you're feeling
What you feel now is what I feel for you
Take my hand, and if I'm lying to you
I'll always be alone, if I'm lying to you

See my eyes, they carry your reflection
Watch my lips, and hear the words I'm telling you
GIve your trust to me
and look into my heart
and show me -- show me what you're doing

poniedziałek, 14 czerwca 2010

W tym tygodniu w żadnym wypadku nie zlekceważ tego, co przyniesie ci Los, bo możesz stracić wyjątkową okazję, by wykazać się tym, co umiesz. Nie obawiaj się, że nie udźwigniesz problemów, ponieważ nadspodziewanie szybko okaże się, że jesteś w stanie sprostać temu wszystkiemu bez najmniejszych problemów. Na dodatek przekonasz się, że nie będą to dla ciebie żadne specjalne wyzwania. Od czwartku będziesz mogła więcej czasu poświęcić sprawom zarówno ściśle prywatnym, jak i towarzyskim. W weekend, wolna Lwico, nie daj się złapać na lep słodkich słówek, bo mężczyzna, który będzie prawił ci komplementy, jest klasycznym bawidamkiem.

sobota, 12 czerwca 2010

So bad, love the way u lie

Ugrzęzłam mniej więcej w połowie starań. Sesja na całego choć dopiero zaczyna się w pon., a ja już zerówkowo pozaliczana...no przynajmniej 4 egzaminy na 6....jeszcze w poniedziałek translatoryka i za tydzień w poniedziałek filozofia... Do szczęścia jeszcze tylko 3 rozdziały pracy (wiem tragedyja) no i prakty. Coraz częściej mam ochotę to wszystko pieprznąć w kąt. Szkoda tylko, że jestem taka nad zbyt  obowiązkowa a może zbyt odpowiedzialna lub zwyczajnie tchórzliwa by zawalić? Nie mów hop zanim nie przeskoczysz. Wiem. 
Tak czy siak dostaję świra...starcza mi czasu tylko na notatki i zajście czasem do Gabi...a tak świruję bo nie mogę wyjść na głupi spacer...choć nie ostatnio byłam, ale nie potrafiłam nie myśleć o tym co ma być. Także gdzie nie spojrzeć to sprawa ciężka.

Mogę się podbudowywać chociaż faktem, że od dwóch wykładowców dostałam pochwały za jedne z najlepszych prac, mam tu na myśli Historię j. angielskiego u dr Karcz. i z translatoryki właśnie u dr Tur. Ale szczerze? Szczerze mówiąc...jakoś mnie to nie podbudowało na tyle by jakoś odetchnąć.

I jeszcze szczerzej... nie mam ochoty kończyć. Nie wiem co dalej, więc wolałabym nie kończyć. Jestem podłamana tym co nadejdzie. 

I znów tylko ton narzekania. Nie no ogl wcale nie narzekam... co tu narzekać... sesja na 4,5; 5; 5; 5;  więc porządnie, jeszcze dwa egzaminy które raczej już nie pójdą źle. Taką mam nadzieję. Może wyciągnę lekko ponad 4,5 za całe studia...choć nie wiem jak oni to liczą -.- No a za ten rok jak załapię jeszcze dwie 5 to będzie 4,9 loool ;]

Kujon cholerny. Choć radziłabym jeszcze rozpatrzyć określenie idiotki mającej szczęście ? 

W słuchawkach Eminem i jego dwa ostatnie albumy...Relapse i Recovery.
Miłego.

wtorek, 8 czerwca 2010

Release me...-Oh Laura


Zastanawialiście się kiedyś ile jeszcze czasu musi minąć byśmy docenili swoje życie? Czytałam list pewnej Alicji i tak doszłam do wniosku, że zabijamy się za własnym przyzwoleniem. A no bo później przecież można iść do lekarza, a bo będzie mówił to i owo. 

Z drugiej strony zastanawiałam się ostatnio nad zjawiskiem tatusiów nie swoich dzieci. W niewiedzy, że to nie ich dziecko wychowują je, kochają, uczą życia a gdy przychodzi chwila prawdy....oliwa zawsze sprawiedliwa wypływa i tak dalej raptem wszystkie te aspekty rodzicielstwa się rozpływają przecież to nie moja krew. To takie podłe. 

To tak jakby ja powiedziała, że nie kocham Kuby... też go nie urodziłam a jest oczkiem w mojej głowie i Gabrysia się robi takim drugim oczkiem...:) Dlatego uważam, że matką nie jest ta co urodzi, lecz ta co wychowa.

Tym bardziej, że być może nigdy nie będę miała szansy mieć swojego dziecka tak typowego naturalnego...heh. 

Głupota rani...robimy sobie krzywdę.

sobota, 5 czerwca 2010

There is no escape....

Wypadałoby ostatnią sesję na studiach I-wszego stopnia zaliczyć ładnie i bez zbędnych uchybień....Ale patrząc po moim przygotowaniu i zapale... nie będzie ładnie, będzie ogl ciężko.
Nawet nie umiem podsumować sobie wypowiedzi na poniedziałek...nic nie przychodzi mi do głowy... mam tam pustkę.

Jutro miałam dla siostry J oddać IV rozdział...zrezygnowałam. Na wtorek mam 2 egzaminy, podejdę tylko do jednego...no i ten nieszczęsny G. w poniedziałek....morpho-syntactic term-formation.... ble...


A mi w głowie tylko ta ślicznota ze zdjęcia....dzieciaczek cudny...:)


poniedziałek, 31 maja 2010

Iskierka...


Jest! jest już w domu iskierka mała. Tatuś zauroczony, choć się nie przyznaje, Kuba nie odpuszcza na krok, czytał jej do snu bajkę o Leniu i Aaa kotki dwa...jestem z niego dumna :)Droga przebiegła o dziwo spokojnie, Gabi smacznie spała od czasu do czasu tylko wykręcając cudne minki, a jak się uśmiecha ! Mówię wam! Aniołek! I głodomorek! :D


Na wikcie mojej mam szybciutko podbije z tych marniutkich 3 kg... :) Jutro zameldowanie, łóżeczko itepe. :D

Straszna ciekawska dziewczyna, to ma po mnie :D Wzięłam na ręce to tylko łapałam główkę bo takie obroty robiła :D Ale już śpi... Kuba też, ja właśnie skończyłam referat na filo, ogl rzecz  biorąc beznadziejny ale dla zapchania dziury....w czasie przeznaczonym na nasze prezentacje....

Z kolei doszły mnie słuchy, że III rok FA dostał dziś porządny opieprz, za plagiaty, tylko dwie prace 'nadawały' się do czytania i przeszły do egzaminu, w tym moja. Miło!


Dobra a tu reszta zdjęć: