Zastanawialiście się kiedyś ile jeszcze czasu musi minąć byśmy docenili swoje życie? Czytałam list pewnej Alicji i tak doszłam do wniosku, że zabijamy się za własnym przyzwoleniem. A no bo później przecież można iść do lekarza, a bo będzie mówił to i owo.
Z drugiej strony zastanawiałam się ostatnio nad zjawiskiem tatusiów nie swoich dzieci. W niewiedzy, że to nie ich dziecko wychowują je, kochają, uczą życia a gdy przychodzi chwila prawdy....oliwa zawsze sprawiedliwa wypływa i tak dalej raptem wszystkie te aspekty rodzicielstwa się rozpływają przecież to nie moja krew. To takie podłe.
To tak jakby ja powiedziała, że nie kocham Kuby... też go nie urodziłam a jest oczkiem w mojej głowie i Gabrysia się robi takim drugim oczkiem...:) Dlatego uważam, że matką nie jest ta co urodzi, lecz ta co wychowa.
Tym bardziej, że być może nigdy nie będę miała szansy mieć swojego dziecka tak typowego naturalnego...heh.
Głupota rani...robimy sobie krzywdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz