sobota, 21 sierpnia 2010

Parafialnie....

Ostatnio rzadko komunikuję się z ludźmi, nie chce mi się z nikim gadać, to zaprawa o samotniczo-pustelniczy tryb życia. Znalazłam sobie sposób na nudę, a na zdjęciu moja nowa miłość...własnoręczny skorowidz z leksykonem krzyżówkowym, nowa miłość www.lexic.pl i technopol.pl, panoramy i sudoku, które dopiero ostatnio zaczęłam rozumieć, że aż wstyd, że wcześniej nie miałam pojęcia o co w nich chodzi :)

W środę... ochrzciliśmy Gabi. Zmokliśmy jak te kury wracając z kościoła, ale czego się nie robi by dziecka do wiary nie doprowadzić. Taaa teraz powinien się włączyć do rozmowy Marcin ze swoim stanowiskiem. No niech się włącza przynajmniej się pojawił z czego się cieszę.  :)   Bo się człowiek strasznie przyzwyczaja...a od cf minęło już tyle lat, że ja zdążyłam przyzwyczaić. Nie wiem jak Ty :). 
Jeśli zaś chodzi o pracę to już 3 tydzień "biurowania'' za mną. Czasem bywa cholernie nudno a czasem nie mam chwili by odetchnąć. I powiem, że bardziej jestem zadowolona z tych drugich. Wtedy wychodzę z pracy z jakąś wewnętrzną satysfakcją, że jest dobrze, że podołałam.  
W planach na następny tydzień.... mam wziąć dzień wolnego i jedziemy na wycieczkę, bierzemy miśka w teczkę....
Muzycznie ostatnio Oceana, Vedder, Norah Jones, Taio Cruz, itepe czyli ogl mieszanka wybuchowa.

Sercowo, jeden mąż, jeden mąż i tylko mąż... (oczywiście to przekornie napisane: ) ).
Łukaszku, uważam, że określenie 'stara panna' nie jest w dzisiejszych czasach adekwatne. Mówi się syngel. :D

Także podsumowując, wiem wiem, sami musicie zabiegać o kontakt ze mną (tylko komu by na tym zależało {: ), bo ja mam teraz taki okres odsunięcia, wyalienowania... i po prostu nie w głowie mi rozmowy...i jeśli kogoś zbywam to tylko dlatego właśnie, że coś ostatnio mało towarzyska jestem. Wybaczcie.

Teraz wracam do zapisywania haseł....no i muszę podanie napisać. :) Bajla.              




Ps. Pocztówki doszły Aenku :**


czwartek, 12 sierpnia 2010

I would say te amo long time ago....

Muszę obiecać samej sobie, że będę bardziej roztropna i rozsądniejsza, że odtąd wszystko będzie przemyślane i przespane.

Dzięki, że zatrzasnąłeś tą furtkę za mnie, bo ja nie miałam do tego serca. To nic, że przy okazji przytrzasnęłam sobie serce, to nic. Teraz już jest dobrze a serce...wyleczę. Chociaż z drugiej strony trudno wymagać od kamienia jakichś oznak życia.

Nie ukrywam trochę mam do siebie żal, za słodką naiwność i trochę jestem na siebie zła, że się tak dałam.

E tam.



Marcinku, co tam? :(

niedziela, 8 sierpnia 2010

Upside down...


Wiadomości tv... Bogatynia zalana, Hej Hej Marcin żyjesz??? Mój ulubiony ateisto!:) Mam nadzieję, że wszystko tam dobrze...;/

Wracając do mnie, pierwszy tydzień pracy za mną, jutro już poniedziałek, nie jest wcale źle, nie jest przeraźliwie... jest znośnie, może nawet miło...Ona mówi do mnie nie narzekaj, że czasem nie ma co robić, powinnaś się cieszyć, a mnie zżera bo czas się dłuży, poza tym nie lubię siedzieć bezczynnie...wgl to chciałabym się czegoś nauczyć, to chyba nie zbrodnia? Maciej zapowiedział, że chce ze mną pogadać, ok... :) Pogadamy.

Staram się zwalczyć te głupie uczucie braku potrzeby powrotu. Robi się ciasno, na prawdę. Nie do zniesienia chwilami. Dusi mnie ta sytuacja. Brakuje wiary, że się poszczęści. Gdyby nie oni, uciekłabym. 
Tak w ogóle to niezbyt mam co tu napisać...wgl ostatnio zauważam, że zamykam się w sobie jeszcze bardziej...to wszystko można w sobie wypracować. Trzy lata nad tym pracowałam i jakoś dochodzę do perfekcji... Myślałam ostatnio nad obopólną zgodą na coś z czego oboje mielibyśmy korzyść. Ciekawe czy ktoś by się zgodził... ah...ale czy by to nie było sprzedawanie?


Ale mam kołowrotek w głowie... i nie bijcie ale wkurwia mnie samotność :)

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Tak sobie myślę...

Wydaje mi się, że ostatnio piszę tak zupełnie bez sensu, a może było tak zawsze z tym, że teraz zwracam na to jakąś większą uwagę. Tak czy owak...dobrze, że chociaż byków nie walę.
Tak sobie myślę, że nadchodzi paranoja. Gabi zaczyna chwytać grzechotkę i trzepocze nią tak mocno, że czytanie na balkonie wydaje się być odległą...no czymś odległym. Chociaż gdy byli na spacerze udało mi się dokończyć Żonę siodlarza i zacząć Adwokata, a nawet dojść do połowy...wow chociaż z nim gdzieś dojść. W słuchawkach Norah Jones przeplatana Vedderem z filmu...de facto poleconego. Zastanawiam się czego najbardziej w życiu się boję a jednocześnie czemu najczęściej ulegam i chyba odpowiedź na to jest jedna...takowej monotonii. 

Tak ku przestrodze, to co dziś Ci napisałam... to nie był żart, tak jest i mówię prawdę. Kurcze raz w życiu mówię prawdę a wydaje się jakbym żartowała. Co jest zatem nie tak? Kiedy mówię prawdę brzmi to jak żart, gdy kłamie...bierze się to za prawdę...Wcale tak często nie kłamię...czasem tylko naginam fakty dla własnej wygody. Czyż nie o to chodzi by mieć w życiu troszkę wygody?

Perspektywa rysuje się zacna, ale układance brakuje paru puzzli i jednym z nich jest puzzel ludzki, element ludzki... To się nigdy nie zmieni. 

Sis umilkła...ciekawe czy żyje. Heh...średnio mi na tym zależy. A i brat też się wydaje być obrażony....bo przycisnęłam policzkiem klawisz niechcący...Tyle w kwestii wynurzeń. 

niedziela, 1 sierpnia 2010

Kolejny peron w drodze.Puf, puf.

Jutro zaczynam staż i przyznam szczerze, że raz po raz na myśl o tym troszkę przewraca mi się w żołądku. To chyba coś na rodzaj nerwów. W każdym razie prawda jest taka, że nie wiem, czego się tam spodziewać, bo pracownik biurowy, niewiele mi mówi. Równie dobrze mogę zamiatać podłogę jako pracownik biurowy, a także robić coś na prawdę podchodzącego pod biuro...do wyboru do koloru. Dlatego też wstrzymałam się z napisaniem mojego CV, chcę jutro spisać 'obowiązki' wypisane na skierowaniu.
W międzyczasie przez ostatnie dni moich wakacji skupiłam się na you tube i na filmikach wiadomych, a także na książkach Condensed Books z Ridgest Digest, skończyłam W głębi lasu, zaczęłam Żonę siodlarza, a także ekhm...'Excel 2007 /pl+en/... a no bo nie wiem czy nie będę się w tym grzebać, więc lepiej umieć :) lub udawać, że się staram zrozumieć. Nie obyło się oczywiście bez spaceru z Gabrielą. Co za dziecko!!! Mówię wam, aniołek.

Powoli wydłuża mi się lista 'must have'....oczywiście kosmetykowy. Ya know...I'm a woman. 
No i muszę się wziąć za niemiecki :))