poniedziałek, 31 maja 2010

Iskierka...


Jest! jest już w domu iskierka mała. Tatuś zauroczony, choć się nie przyznaje, Kuba nie odpuszcza na krok, czytał jej do snu bajkę o Leniu i Aaa kotki dwa...jestem z niego dumna :)Droga przebiegła o dziwo spokojnie, Gabi smacznie spała od czasu do czasu tylko wykręcając cudne minki, a jak się uśmiecha ! Mówię wam! Aniołek! I głodomorek! :D


Na wikcie mojej mam szybciutko podbije z tych marniutkich 3 kg... :) Jutro zameldowanie, łóżeczko itepe. :D

Straszna ciekawska dziewczyna, to ma po mnie :D Wzięłam na ręce to tylko łapałam główkę bo takie obroty robiła :D Ale już śpi... Kuba też, ja właśnie skończyłam referat na filo, ogl rzecz  biorąc beznadziejny ale dla zapchania dziury....w czasie przeznaczonym na nasze prezentacje....

Z kolei doszły mnie słuchy, że III rok FA dostał dziś porządny opieprz, za plagiaty, tylko dwie prace 'nadawały' się do czytania i przeszły do egzaminu, w tym moja. Miło!


Dobra a tu reszta zdjęć:

niedziela, 30 maja 2010

Niedzielnie....

 

Niedziela. Jutro jedziemy odebrać Gabrielę. Miesiąc i dziewięć dni po narodzeniu. Na pewno zrobię parę zdjęć po powrocie jak już uda nam się jakoś zapanować na sytuacją. 
Najbardziej obawiam się reakcji Kuby, który co prawda bardzo się cieszy, ale przecież nie wie jeszcze co to tak na prawdę oznacza, taka mała dzidzia. Nie chciałabym by poczuł się odrzucony. Mówiłam już rodzicom, że trzeba go jak najwięcej angażować, żeby czuł się potrzebny, bo przecież jest potrzebny, mały braciszek :)
Ta sytuacja powinna wyjść mu na dobre. Wiadomo, że lepiej w rodzeństwie niż być jedynakiem i nie poznać wielu wielu różnych interakcji, które zachodzą miedzy rodzeństwem, a że on nie należy do egoistów, tylko wręcz przeciwnie jest nadmiernie opiekuńczy w ten swój słodki sposób, to Bri na pewno będzie miała super brata.
No ok to będzie jutro, a dziś druga już kawa, bajka ''Ratunku, jestem rybką!'' razem z Kubą, a teraz materiały na referat muszę znaleźć i coś przyszykować bo inaczej to nie pójdzie. We wtorek prezentacja a ja jeszcze nic, jutro też czasu nie będzie więc dziś termin krytyczny. 
Rodzice pojechali na Wigry, no to zabieram się do produkcji umysłowej.


czwartek, 27 maja 2010

Life ain't kind...



Czy czując wszem i wobec brak akceptacji, człowiek powinien się tym przejmować? Akurat wtedy gdy dzieją się rzeczy przełomowe w jego życiu ? Nie wiem. Czuję i słyszę pewien rodzaj pogardy i niezrozumienia. Chciałabym tylko, żeby nie wypowiadały się osoby, które nie rozumieją takiego wyboru, takiego postępowania lub, żeby się wykazały choć raz i skoro są takie 'ja wiem wszystko' mogłyby zatem powiedzieć nam co w tej sytuacji robić.

Druga kwestia nie rozumiem, zupełnie nie ogarniam tego człowieka, dzwoni, grozi, śmieje się niemalże w 'twarz'. Jak śmie ?!?!

Zdjęcie nad zbyt czerwone wyszło, ale tak mi się podoba.
Kupiłam sobie koturny (lol, pewnie nie założę) i buty na obronę. 

Reszty nie ogarniam.

poniedziałek, 24 maja 2010

Niepoczytalnie...


Moje nowe nabyteczki. Bezbarwny z ozdobami (serducha, i właśnie ze względu na nie zakupione), srebrny brokat do frencha,  niebieski i zielony, który wyszedł na zdjęciu jakby bardziej niebieskawy....-.- 
Poczytalność zerowa! Paznokcie w kolorze niebieskości jak na załączonym zdjęciu, z tym, że wszystkie 10 nie tylko jeden :)
Jestem kompletnie, totalnie padnięta a próbuję się skupić na dokończeniu tego rozdziału bo wczoraj poległam o 12.oo w nocy. Autobus w dwie strony. W drodze powrotnej podwóz niebieskim Renault... Szybka kawa i dawaj pisać pisać pisać... mamusia się zlitowała i sprezentowała mi ibuprom zatoki na własny prywatny użytek. No tom podziękowała i zachomikowała do szuflady. Zerkam kątem oka na poduszkę i na prawdę czuję do niej pociąg :D Muszę się dziś wyspać bo jutro ciężki, długi dzień. Pani P. odpisała na mail, choć niewiele mi w nim objaśniła, ale dobre i to. Za oknem deszcz, co zaczyna się robić jakby nieoderwalnym elementem tej wiosny.

Tymczasem : 

LEW 23.07 – 22.08W tym tygodniu na pewno nie będziesz się nudzić. Zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym będzie się bardzo dużo działo. Będzie, co prawda, nieco przewrotnie...  Sprawy, na załatwieniu których najbardziej ci zależy, wciąż jeszcze pozostaną niewyjaśnione, za to problemy, które niezbyt cię przejmują (ale przecież tak czy inaczej wymagają wyjaśnienia!!!) rozwiążą się bez najmniejszych kłopotów. :D

Tak sprawy na załatwieniu których bardzo mi zależy w zastoju. To nic przeczekamy...:)

Zdjęcie o którym mowa powyżej...


Każdy paznokieć innego koloru i niedokładnie. Ale to tylko była próba kolorów, zaraz zmyta i zrobiona od nowa! Niech mi ktoś powie, że niebieski ciemny jest do kitu....a właśnie, że jest super :D

                                  Miłego wieczoru.

niedziela, 23 maja 2010

W ramach podsumowań....

23 maja 2010 równo 1000 wejść na bloga no i 50 post. Miły akcent. Mała rocznica. Pierwszy post zamieszczony 17 kwietnia... no to mam ponad miesiąc. Jest mi tu dobrze. Adres znają nieliczni. Jest dość dyskretnie, jest w sam raz. Trzeba się cieszyć z detali (-;

Skoro podsumowałam działalność bloga to i wypada podsumować moje poczynania. No cóż, przez ostatnie miesiące nie było mi łatwo, nie będę się usprawiedliwiać bo szczerze mówiąc jestem zła na samą siebie, że tak zwyczajnie się poddałam. Ale znów próbuję wrócić i być tą, która posiada władzę. Kontrolę. Zadowolenie.

Co więcej...w ciągu miesiąca zostałam znów ciocią. W ciągu miesiąca znów zdążyłam zdziałać wiele w kwestiach prawnych... wszcząć z mamusią dwa postępowania sądowe. Zdążyłam również odwiedzić siostrę i znów po raz setny upewnić się w przekonaniu, że patrzeć na nią nie mogę. Poza tym uważam, że należy się nam jakaś terapia radzenia sobie z narkomanią i schizofrenią. Za wiele wymagam? Szczerze mówiąc nie przeszkadza mi to dopóki nie ingeruje w moje terytorium prywatne i w moje poczucie bezpieczeństwa. A ten parasol bezpieczeństwa rozciąga się też na Kubę i powoli na Gabi, choć widziałam ją raz jeden. 

Oczywiście zdążyłam też nadać skrzydeł swojej pracy licencjackiej nad którą nadal sterczę i co jakiś systematyczny czas zaczynam się gubić i dedukować czy oby na pewno tak to wygląda w angielskiej gramatyce opisowej... fascynująca rzecz ta gramatyka....

Co więcej...w sumie nic więcej...bądź nie pamiętam.... :)  No to skromny torciczek z świeczkami:


Define yourself today...


Zastanawiam się co ja tu robię. Za oknem pełnia wiosny, zielone drzewa, słońce grzeje a ja tkwię przed komputerem jak przywiązana bo nie umiałabym sobie powiedzieć, że odpuszczam licencjacką, muszę to dziś napisać i nie ma przysłowiowego bata. Aczkolwiek tak bardzo ciągnie mnie na zewnątrz, okna pootwierane. Duszę bym sprzedała za dobrą baterię do lapa, żeby tak móc wyjść z lapem usiąść na ławce i pisać. Boże...!!!

Wczoraj oglądałam do 1:3o Człowieka widmo II, nawet mi się podobał. Co bardziej mi się podobało to to, że nie byłam śpiąca o tej godzinie. Coś w tym magnezie jest i mi pomaga. Zatem biorę dalej. 

We wtorek czeka seminarium i znów na mus pen drive w kieszeń i będziemy sklejać. 
Tak sobie pomyślałam, że zwyczajnie miło by było gdybyś nie znikał akurat w chwili kiedy przychodzę. Zwyczajnie nie musisz się odzywać ale nie znikaj tak perfidnie. Skończone. 

Czasem chcę używać słów,
których nie wypada mi mówić 
Czasem myślę o rzeczach, 
których nie powinnam robić 
Godzinami wpatruję się w ściany,
jakby to tam ukryta była prawda
Czasem wydaje mi się, że jestem w domu wariatów 

Póki co wracam do Theme and Rheme definition ...

sobota, 22 maja 2010

Parafialnie...



Nastawiłam budzik na 6:45 ...wstałam o 9:10 oto ja działają budziki. Za oknem ukrop, wiatr niemalże nieruchomy...więc nie jest wiatrem ...oo filozofia. Kuba rano czytał mi komiks z Kaczogrodu... także żyję trochę w kaczogrodzkich realiach...:P Wczoraj Kuba narysował mnie  na kartce i podpisał ( oryginalna pisownia zachowana:P:) ) : 

Joanna!! Dziewczyna! mażeni ! 

Co w przybliżeniu miało chyba brzmieć Joanna dziewczyna marzeń !!!
:D 

Zabieram się znów za Karczka. A później rozdziały. Zupełnie nie mam na to ochoty. Nie obrażę się też jeśli ktoś będzie łaskawy i poszuka mi materiałów na referat z filozofii o sensie życia...temat konkretny:  

Sens życia (sens a poczucie  wspólnoty z innymi, dążenie do ładu, czynienie dobra, o ludziach, którzy odbierają sobie życie).

Jacyś chętni ?
Podoba mi się to zdjęcie, choć jest kompletnie nieudane. ;]

piątek, 21 maja 2010

Słowa jak węże do ucha...


A gdybym tak niespodziewanie zaczepiła cię na ulicy tam...jak byś zareagował? A gdybym tak dowiedziała się prawdy? Nie wybaczyłabym ci tego, że byłam dla ciebie tylko plastrem na samotny dzień....

Obiecujemy sobie różne rzeczy. Masz tendencję do zjawiania się akurat wtedy gdy już zdobywam się na zapomnienie. Brawo. Znam jeszcze tylko jedną osobę poza tobą, która ma takie wyczucie w czasie.

Boże dlaczego to wszystko jest w takim zastoju ?

Naiwność.

czwartek, 20 maja 2010

Eh...

Coraz częściej chodzi tylko o dotyk.... a i tego mało.

Sum-a-sum-a-rum nic pod przymusem.

Smutno.

Mój dom wariatów....


Hm, co się dzieje...czy nie jestem już 'dobra' w te klocki ? Już nie warto mnie brać pod uwagę? Dwoję się i troję ale jak widać nic z tego...

No dobrze, to się zajmę tym co robię najlepiej ostatnio...sklejanie słów w całość. Tym razem o ME period. Może coś jeszcze później napiszę.

Dziuraaa...

On ma w uzębieniu ja mam w głowie. Dziś dzień byle jaki. Taki nastawiony na self satisfaction... od rana próbuję się jakoś nastawić na tryb roboczy...zupełnie mi to nie wychodzi. Na głowie octowy zapach po płukance, od czasu do czasu przecież trzeba. Nadal poszukuję herbaty z liści gruszki. Zaraz zabiorę się za drugą kawę. Mama wcisnęła mi listek tabletek Magvit B6 i zagroziła, że jak nie zacznę brać to ohohoh i jeszcze trochę. No to wzięłam.

Troszkę się wczoraj przeraziłam telefonem siostry ciotecznej. Tyle, że nie ruszyło mnie to słowo, które powinno. Zaczynam bać się samej siebie. Swojej dopracowanej obojętności. Tak bardzo się starałam uwierzyć w to, że mnie nic już nie rusza, że w efekcie chyba właśnie straciłam jakąś ostatnią tam cząstkę człowieczeństwa. Bo jeśli ja reaguję w ten sposób na taką wieść...to chyba już nie ma rzeczy, na którą zareaguję jak inni zwykli ludzie. Może ciut przesadzam, bo ruszyłoby mnie jedno...zły wyrok sądu. Ale wszystko poza tym ... mam gdzieś.

W ruchu cała dyskografia Daft Punk. Idę poodychać podwórkowym powietrzem...miłego.

Jakiś czas temu...

No i dziś...

środa, 19 maja 2010

Są tacy, których ścina wiatr....

Noc przyniosła mnie
Dzień przyniósł ciebie
Tobie nie starczy sił
Mi nie wystarczy wiary
Zostańmy tak - ty i ja

Zaczęłam się tobie przyglądać szukając jakiegokolwiek objawu szczęścia i wiesz co? Nie widzę go. Wszystkich pożerają prywatne sprawy i prywatne problemy, ale zawsze myślałam, że to były nasze wspólne problemy, a teraz w takiej chwili wszystko się komplikuje i wychodzi na to, że już nie jest jak było. Tak wiem, to przecież ja mówiłam, że już nigdy nie będzie tak jak było. 

My Polacy nie lubimy się dzielić. U mnie nie o dzielenie się z kimś chodzi, ale o priorytety bo są sprawy nasze, które o pierwszeństwo się wręcz proszą. Rozumiem, że chcesz czasem pomóc wszystkim, ale nie jesteś Matką Teresą, więc przestań, wszystkim nie dogodzisz.

Gdzieś pisało, że powinnam się od ciebie całkowicie odciąć, zatrzasnąć za sobą drzwi, nie tylko je przymykać. Skasować numer telefonu, wymazać z pamięci adres i ruszyć dalej. Tylko zdałam sobie sprawę, że Ty mi w niczym nigdy nie przeszkadzałeś. Zawsze to ignorowałam. Zatem czy muszę się stosować do tych porad dla nastolatek? Nastolatka to ze mnie już żadna, ale czasem czuję się tak kompletnie bezradna, że przestaję rozdzielać nastolatkę i kobietę.

Jakby ktoś nam powiedział, że to wszystko będzie takie skomplikowane, że nabierze takiego stopnia trudności... nigdy bym się na to nie zgodziła....wolałabym trwać w dzieciństwie o wiele dłużej. Chociaż dzięki pewnym osobom i dzieciństwo drastycznie mi skrócono. 

Wgl mam wrażenie, że nie tak to się miało potoczyć.

A dziś ...próbuję się do kogoś odezwać, nikt mnie nie słyszy, próbuje się nie dzielić, nie dlatego, że jestem nasiąknięta egoizmem, ale dlatego, że próbuję wyznaczać sobie cele... przestałam próbować, poddałam się i już nie szukam, od czasu do czasu jedynie pochlipując w kołnierz, że to wszystko mogło być inaczej....


wtorek, 18 maja 2010

Hm...?


TPU, HLAm i Filozofia....dom i kserokopia jej zażalenia....aż wstyd się przyznać, że to rodzina. Jak można ani razu nie wspomnieć imienia własnej córki ?? Nie mieści mi się to w głowie. Bardzo poddenerwowana po tym na szczęście ciut ochłonęłam jak usłyszałam, że doszła TRAGICZNA opinia na jej temat...więc są szanse :)

Oby oby....

poniedziałek, 17 maja 2010

Lambchop-Close up and personal

W końcu dopięłam swego, kupiłam antyramę. Małą bo format na oko 2 x a4...oi to znaczy a3.... :P Ale jest i od razu wcisnęłam tam parę fotek...wśród których miałeś być początkowo Ty, ale uznałam, że w gruncie rzeczy nie ma tam na ciebie miejsca bo go tam nie chciałeś mieć...:)

Raniutko spacer do sądu...z wnioskiem. Trzeba przeprawić, ok będzie przeprawione. Trzeci dzień nic nierobienia. Dziś jedynie co zrobiłam to rozwaliłam resztki pieniędzy... no ale przecież kuferek na coraz większy zasób lakierów jest potrzebny...no i parę osobistych rzeczy też....wiesz jak jest...

Wczoraj w nocy nie mogłam usnąć zastanawiałam się nad tym jakby to było gdybym wyjechała i jak bym to zniosła i dopiero wczoraj zdałam sobie sprawę z tego jak cholernie jestem do niego przywiązana. Problem tkwi w tym, że jakkolwiek nie postąpię to będzie źle...albo ja będę żałować albo on będzie smutny...

Podobno jestem za głośna... może i tak ale inaczej nie potrafię i nie chcę być inna. Mam donośny głos to mam...nie będę się pod dyktando czyjeś uciszać.

Cholera wołają mnie..... bajla....!

niedziela, 16 maja 2010

Note-taking......


Dokopałam się do fajnej praktycznej książeczki, która co prawda przeznaczona jest dla tłumaczy, ale może się też przydać jeszcze przed karierą tłumacza...na studiach chociażby. Jakby sobie wypracować taki system własny note-takingu ....ułatwiłoby mi to studiowanie dawno temu. 

Oczywiście chodzi o notowanie w tłumaczeniu konsekutywnym...uznam was za czytelnika eksploratora i odeślę do źródła...poszukajcie sobie co to tłumaczenie konsekutywne... 
Książka nosi nazwę 'Notatki w tłumaczeniu konsekutywnym' Jeana Francois Rozana...

A teraz z innej beczki....nastrojowo...

Sto gorących słów, gdy na dworze mróz
W niewyspaną noc, jeden koc
Solo moich ust, gitarowy blues
Kilka dróg na skrót, parę stów 
....
 Osiem znanych nut, McCartney'a but
Kilka niezłych płyt, jeden kicz
Siedem chudych lat, talię zgranych kart
Południowy głód, kurz i bród...


Żeby nie było, że niedziela to taka typowo przed książką, bo nie prędzej przed pdf'em. W każdym razie od piątku wieczór roznosi mnie złość na moją bezsilność. Bo o to zwyczajnie nic nie mogę poradzić na to, że Gabi nadal w DD jest. I irytuje mnie niezmiernie fakt, że sprawa jest odrzucana jak piłeczka pinpongowa z jednego sądu do drugiego...bo oh zażalenie! Ale przecież nadal adres zameldowania pozostaje ten sam!

Próbowałam już wszystkiego..wczoraj układanie papierów dookoła... dziś muzyka relaksacyjna ale nie... ani nie zrobiłam niczego co sobie zaplanowałam (no skoro nie jadę po Gabi) ani tym bardziej nie opadło uczucie bezsilności....

Teraz stosuję zapobiegawczo...max volume of Daft Punk...

Uderzają z wielką mocą...



Moons and junes and ferris wheels, the dizzy dancing way you feel
As every fairy tale comes real; i've looked at love that way.
But now it's just another show. you leave 'em laughing when you go
And if you care, don't let them know, don't give yourself away.


Pierwszy raz tak mam, że jeszcze wczoraj był dla mnie piątek a już jest niedziela... wiem, a gdzie sobota? jak i dlaczego? 
Im jestem starsza tym mniej czasu zostaje mi w pamięci.Coś pędzi w kierunku śmierci tak szybko, tak niezauważenie, że wypadałoby wykorzystywać czas jakoś inaczej, intensywniej. Wiem czcze gadanie, może i tak...ale chciałabym.

Tylko jest mały problem. Jeśli wybiorę chociażby pójście na spacer, będę miała wyrzuty sumienia, bo obiecałam sobie napisać w ten weekend rozdział...jeśli zostanę obawiam się, że wgl nie zacznę go pisać. I tak w kółko Macieju... biedny Maciej czym sobie na to zasłużył?

Druga kawa ma mnie dobudzić. Dzisiejsza noc to była tragedia. Miałam multum bezsensownych snów.... 

No i nadal nie wiem co zrobić z życiem...:)

sobota, 15 maja 2010

Zabierz to ode mnie i trzymaj z daleka....

 
Ale mocno liczę na to, że sprawy same się
ułożą z czasem jakoś, jakoś, jakoś.

Skaner dziś zgłupiał. Nie ma komu zmielić kawy, więc mam niedosyt. Kubie jedynka się macha. Proponowałam mu, że mu wyrwę, ale się nie daje. No co, przecież by nie bolało.  Odkąd pamiętam mam parę sposobów na uspokojenie swojego 'ja'. I właśnie je stosuję. Bo czekanie mnie drażni. Jestem cierpliwa ale nie w tej kwestii...
1. rower, ale zaraz będzie padać, rower w deszczu to nie to, tym bardziej, że burzy się boję.
2. lustrzanka, patrz wyżej.
3. układanie ciuchów, eee nie chce mi się.
4. robienie porządku w papierach i wokół siebie.

Wybieram bramkę nr 4.

Nie jestem dziś w sosie,
muchy mam w nosie.
jestem w kłopocie,
jak śliwka w kompocie,
i jak dziura w płocie...

piątek, 14 maja 2010

Bleh bleh...


Oddychamy nie zdawając sobie z tego sprawy. Jednak u mnie ostatnio wygląda to tak, że walczę o każdy oddech, bo czasami mam ochotę wstrzymać oddech i już go nie złapać....

Można być silnym i za taką się uważałam. Tylko nie wiem czy druga ciąża mojej siostry nie przeważyła jakiejś szali...
Takiej, która zwyczajnie uderzyła mnie jak obuchem w głowę.

Mam w sobie tyle niepotrzebnych myśli, tyle trujących emocji, że na wodzy trzyma mnie tylko myśl o K. i o Gabi...

Podejrzewam, że zrobi to we mnie więcej dziur
Niż cokolwiek

Życie jest piękne. Ja też.

Dzięki za rozmowę Martino Santo.:-) :*

czwartek, 13 maja 2010

Rola i postawa tłumacza. Tłumaczenie ustne vs. środowiskowe...

Tak zaczyna się moja praca zaliczeniowa z translatoryki:

           Od dawien dawna znany jest nam mit o wieży Babel i pomieszaniu się wszystkich języków, które według Biblii było karą zesłaną na ludzi i  rodzajem uwięzienia, które izoluje i ogranicza możliwości człowieka.

          Jednak dzisiaj owe pomieszanie jest uznawane poniekąd za symbol bogactwa wyobraźni człowieka. Na początku XX wieku mieliśmy na świecie ponad sześć tysięcy języków, z których ponad dwa tysiące jedynie w samej Afryce, gdzie każde plemię, a często także pojedyncze wioski mówią odrębnym językiem. Naradza się pytanie nad którym zastanawiają się od wielu lat językoznawcy: Dlaczego? Dlaczego jedna i ta sama rzecz, np. drzewo, ma dziesiątki, a nawet setkę różnych nazw.

           Izolacja ta i ograniczenie możliwości przeżywają nie tylko pojedynczy ludzie ale  wręcz całe społeczności i narody mówiące różnymi językami. I w tym miejscu, zwłaszcza od czasów zakończenia się zimnej wojny, kiedy to świat stał się bardziej otwarty, zwiększyła się szansa wzajemnego zbliżenia i poznania, dialogu, rozmowy, wymiany zdań i opinii, pojawia się postać tłumacza. Ludzie zdali sobie sprawę z tego, że szansa jaka się pojawia nie będzie wykorzystana bez obecności i pośrednictwa kogoś, kto przetłumaczy słowa i myśli jednego języka na drugi.

           Język to największy skarb kultury, a jednocześnie najbardziej czuły i rozpoznawalny znak tożsamości. Miejscowi ludzie cenią sobie to, że przybysz stara się nauczyć choćby parę słów w ich rodzimym języku, gdyż okazuje im w ten sposób swój szacunek i uznanie godności gospodarzy. W końcu zaczęliśmy zdawać sobie sprawę z tego jak ważna jest dzisiaj komunikacja międzykulturowa i jak bardzo potrzebujemy osoby, która w tej komunikacji nam pomoże.

...

I tak dalej i tak dalej....9 stron włącznie z tytułową i bibliografią...

O dupie Marynie...


Dobry!

Pobudka z pomocą syreny straży pożarnej. Na skoczni ok. 19 letnia dziewczyna się topiła. Odratowali. Przynajmniej takie mam ostatnie wieści.


Ale nie o tym chciałam. Chciałam o pracy z translatoryki (przyp. Rola i postawa tłumacza. Tłumaczenia ustne vs. środowiskowe.) Wczorajszy dzień spędzony na poszukiwaniach materiałów był owocny a jakże! Tyle, że w materiały dla kumpeli z innym tematem. Także ma koleżanka dług do wyrównania.!  I wyrówna bo musimy jutro zabrać mojego ojca do miasta XXX.
W każdym razie na chwilę obecną, w trakcie drugiej już kawy, otwieram program WORD i wklepuję w niego powyższy temat....no to i tyle, teraz przede mną co najmniej jeszcze pół h wlepiania się w monitor i myślenia o dupie Marynie. Może nie będzie źle.

Odrzuciłam (po raz drugi) propozycję pewnego pana. Cytuję: 

Spotkajmy się! miejsce nie gra roli...
 
No to fajnie. Ogl to totalnie jak zwykła mówić pani Anna Mucha. 
Ciekawe co by było gdybym poprosiła o przyjazd do mnie tu na Mazury. Jemu to pewnie nie zrobiłoby różnicy. Nie wiem...

Póki co to muszę się TOTALNIE ( :D ) skupić na uczelni i na Gabrysi, na temat której właśnie trwa !! podejmowanie decyzji w sądzie! Także całkiem prawdopodobne, że w poniedziałek czeka mnie znów B-a-y-t-k. Z tą różnicą, że chciałabym jeszcze skoczyć na uczelnię macierzystą oddać 3 rozdział, który mam ambitne plany napisać w weekend. 

Panny Marzeny nie wpisuje jeszcze w kalendarz bo jak kiedyś powiedziałam...

Coś Wam poradzę...planować należy ołówkiem, 
ołówek zawsze można zetrzeć. 
Całkiem słusznie powiedziałam. Hm? 
Dobra wracam do wlepiania się w monitor. Jutro trzeba tą pracę jednak oddać. 









wtorek, 11 maja 2010

Wczoraj uczynić dzisiejszym.



 Mówią, że przeszłość jest już historią, a ja zamykam oczy i czuję zapach, który przeszłość przywraca do teraźniejszości. Oto moc wspomnień. Wczoraj uczynić dzisiejszym. 



Moje wczoraj to końcówka lipca 2006.

poniedziałek, 10 maja 2010

I pick wrong men.

-Dlaczego chodziłeś do Pani B. ?
-Bo mam problem z kobietami. Jak się z którąś prześpię tracę zainteresowanie.
-A ty?
-Ja wybieram niewłaściwych facetów.
                                                              (SATC)


Ta, właśnie.

niedziela, 9 maja 2010

Gdy mówią mi... nie chcę mieć innego.


Tak się zastanawiam czy te słowa spłynęły po mnie jak po kaczce czy jednak mnie ugodziły. Biorąc pod uwagę, że w stosunku do pewnych spraw przyjęłam postawę obojętną to jednak nie wiem czy w tej kwestii to jest postawa najbardziej pożądana. Nie chcę, żeby tak było, ale jest. Przydałbyś mi się w tej chwili, ale już chyba od dawna podświadomie wiem, że to mrzonki, przecież nigdy cie nie było, co jest zatem co najmniej naiwnością z mojej strony. 

No tak, jestem żałosna.


Cisza, kiedy minie burza, zapach nocy na twej skórze wciąż przecież są...
Kropla światła w butli wina, te miliony gwiazd na niebie
To jest moje niebo, ledwie ponad ziemią
Moje przejaśnienia wśród burz
To jest moje niebo. Nie chcę mieć innego.

Konstelacje gwiazd...

They would have met like colliding constellations, exploding in a shower of comets across the heavens of their world. (1)

Powiedz mi wszystko co o mnie mówi tłum, ale
nie mów mi tylko, że nie wierzysz w żadne z moich słów...niee(2)


                                                   Noc jak kot wygina grzbiet
                                                    W odtwarzaczu Simply Red
                                                    Smuga dymu, wino w szkle
                                                    Ach, jak bardzo żyć się chcę
                                                 Na XXI wiek
                                                Miłość to najlepszy lek
                                                W tę jedyną jedną noc
                                                Grawitacja traci moc(3)


Dwie godziny, dwa wnioski, dwie nieskończoności nerwów. Tak się współpracuje we dwie.
Na szczęście to koniec. I na szczęście to początek. 
Dziś rano milsze zaskoczenie. W końcu odnotowany sukcesik. :)

Cytaty/fragmenty:
(1) Danielle Steel   To love again
(2) Pin     Konstelacje
(3) Lady Pank     Dobra Konstelacja

sobota, 8 maja 2010

Dzień jak co dzień.... donośny huk.

Czas zdaje się być taki niewymierny. Człowiek chce się wyspać, to wstaje po 9.oo Budzi go 22 kilogramowe ciało ukochanej istoty na którą pół godziny temu, przy pierwszej próbie zbudzenia, nieźle się nakrzyczało. No ale w końcu udaje się zgonić z łóżka. Nie kawa, nie kanapka, ale ciepły napój na gardło. Bo brak głosu. Dawno tak nie piałam. To co dziś się dzieje w moim gardle to na prawdę tragedia.

Szybkie ogarnięcie i maraton do miasta. A to Weronika, a to sprawdzić czy można listę zameldowanych podjąć. Oczywiście się nie udało, bo dziś sobota. Co jej do głowy przyszło ? 

Weronika to sklep z artykułami dziecięcymi jakby ktoś miał wątpliwości. A tam łóżeczko, wózek. Klasycznie. Już chyba zaakceptowałam tą myśl. 

Wniosku wczoraj nie napisałyśmy, dziś też nie i nie dam się zmusić. Co oznacza, że pewnie zrobimy to jutro. Ciekawe czy mam wykład w poniedziałek. Pojęcia nie mam. Do tego ponoć na piątek mam oddać pracę z translatoryki. Nie mam. W środę pewnie seminarium.... nic nie mam. 


W nagrodę za moje lenistwo co by się podbudować kupiłam sobie parę ciuszków. Nie zasłużyłam ale kupiłam. I fluimucil... <3 Jedyne to to co działa. I dostałyśmy w aptece bez recepty... podczas gdy on na receptę jakby nie patrzeć. Chyba tak okropnie wyglądałam, że aptekarka się zlitowała :D :D :D 


Nieważne. 


Na oku mam Eastenders'ów. Serial angielski co by się osłuchiwać 24/7. 


Miłego.

piątek, 7 maja 2010

Słowa mają mnie...

Ile za sesję? Wow... szykuje się cykanko. Nie wiem czy się zgodzić. Jestem rozsypana wewnętrznie. Mam do zrobienia wiele, kalendarz pęka w szwach od niemiłych obowiązków. I chyba nie mam czasu na zabawy w obróbki. Ale z drugiej strony na styk potrzebuję kasy. Więc to opcja miła. Warta rozpatrzenia. Zgodzić się?

Chora. Tak się określę. Wytrzymałyśmy tylko na jednym wykładzie. I to ja z ciężkim sercem. Reszta mnie nie obeszła. Nie mam ochoty patrzeć na babkę od Emisji fuuuuuu.

Kumpela dziś rzuciła hasło, że ładnie wyglądam... Na co ja na prawdę nie czując się dziś dobrze i nieciekawie wyglądając odrzuciłam: To chyba żart. Nie da się nie napomknąć, że ... ooo zapomniałam.

Nieważne.

Dziś byłyśmy na dywaniku (miękkim :D ) u prezes sądu rejonowego. Podrzuciła pomysł jak przyśpieszyć zabezpieczenie wniosku poprzez wydanie Gabi do rodziny zastępczej. Jutro czeka mnie pisanie hm.... 5 wniosku w ciągu końcówki kwietnia i początku maja...zaczynam się wprawiać.

Właśnie się rozpadało. I to nie byle jak ale porządnie. Ja się raczę drugą kawą dzisiejszego dnia i zastanawiam się jak to zaplanować.

Twój numer mogę już wykasować. Ciebie przepraszam, że nie odebrałam, komórka była wyciszona i w kieszeni torebki. I samą siebie przepraszam za dzisiaj.

:)

czwartek, 6 maja 2010

Who the hell care...at all...


Chyba weszłam na najwyższy poziom zniechęcenia. Kiedyś miałam chociaż trochę samozaparcia by przygotować się na jutrzejszy dzień, żeby rano nie biegać jak szalona. Teraz szczerze mówiąc zwisa mi to. 

Jutro wstanę. Narzucę na siebie pierwszy ciuch jaki wpadnie mi w rękę. Niedbale ułożę włosy i na pewno nie będzie to artystyczny nieład. Chwycę notes i pobiegnę na parking. 

Mam ochotę zakryć lusterko, które mam przed sobą. Wcale nie pociesza mnie ten widok. I wiecie co? Jest 2o:49 a ja już mam ochotę iść spać. Chyba mi się to należy po niemalże 3,5 godzinnym seansie z Sex and the city.

Chyba udzieliła mi się atmosfera rozpaczy.

Płacze całe niebo....



Istnieje we mnie jakaś głupia nadzieja
ponoć umiera ostatnia lecz ty już ją zabierasz

Przynieś ukojenie moim zmysłom
Nie widzisz, że dla Ciebie robię wszystko
co było kiedyś wszystkim nagle prysło
ale jest nadzieja, to nie znikło



Twój obraz trzymam ciągle pod powiekami
lecz jestem bezwładna jak liść na wietrze
ciągle czekam na Ciebie w drzwiach ze łzami
a tam tylko zimne wita mnie powietrze

Przeznaczenie widzę tylko w jednych oczach
oczach których wspomnienie uczyło mnie jak szlochać
oczach które ciągle mógłbym wzrokiem kochać
oczach uciekających nie dających mi cię dostać


Gonie za twoim uśmiechem gestami twarzy
Ty na mnie spoglądasz nie umiem o tym marzyć
czuję tylko jedno uczucie sama nie wiem
gdy myślę o tobie czy umarłam i jestem w niebie



Choć jest czwartek, mam wrażenie, że to niedziela. Taka jednostajna, kiedy nic się nie dzieje. Odnoszę wrażenie, że zamarł wiatr. Cisza i spokój. 
Jednak niebo dziś płacze cały dzień.
Ja wczoraj chyba zamknęłam pewien rozdział.
Inni mówią, że okropna pogoda za oknem ale mi się to nawet podoba. 
Jest zielono, pada deszcz, wszystko rozkwita i gdyby nie to, że temperatura niska mogłabym spokojnie wyjść prosto w ten deszcz.

Człowiek czasami woli nie mieć racji, woli tylko tak mówić.
Mówić byle coś powiedzieć.

Ciekawe jak jest skonstruowany ten świat. 
Szczęśliwi ci co są otoczeni przez złudny tłum.
Wtedy trudno znaleźć chwilę na to by rozpamiętywać samotność
Przykro mi z powodu tych, których tłum nie otacza.
Muszą sobie radzić sami.

środa, 5 maja 2010

Oh cruel Heathcliff....

Krystaliczna górska woda źródlana, kranówa. Drażni mnie zastój, gdy nie wiem czego mogę się spodziewać. I kiedy.  I kiedy będę mogła znów planować. Wypadałoby się skupić i zająć tym co najważniejsze, tyle tylko, że to co teraz jest najważniejsze nie jest najważniejsze dla mnie. Nigdy niczego oficjalnie nie zawaliłam, choć nie raz chciałam. Tylko po co wdeptywać się samemu w przysłowiowe gówno, bez większych aspiracji. Moje aspiracje są niezrozumiałe i nikogo nie obchodzą. 

Za to zbyt często nawalam personalnie, prywatnie. Powinnam być tam, w końcu zamknąć furtkę która rdzewieje i nie daje mi żyć. Chyba, że pozwolę temu dogorywać samemu. Odejść śmiercią naturalną w zapomnienie. Rozłoży się jak ta puszka po coli... tyle że nie wiem czy zajmie to temu aż tyle czasu co puszce. I pewnie nie wydzieli do środowiska takich trujących związków. Ale co ja się przejmuję?

Nie no wiem czemu się przejmuję. Bo w tym była jakaś miła szansa i odmiana. I ta fascynacja. I oczekiwanie. 
Wszystko spieprzyłeś. Brawo. 
Here in your arms where the world is could be impossibly still
With a million dreams to fulfill
...
To fulfill :)

Bad dreams in the night.
They told me I was going to lose the fight,
Leave behind my wuthering, wuthering
Wuthering Heights.

Heathcliff, it's me-Cathy.
Come home. I'm so cold!
Let me in-a-your window.
Heathcliff, it's me-Cathy.
Come home. I'm so cold!
Let me in-a-your window.

Ooh, it gets dark! It gets lonely,
On the other side from you.

I pine a lot. I find the lot
Falls through without you.
I'm coming back, love.
Cruel Heathcliff, my one dream,
My only master.


<3

wtorek, 4 maja 2010

Mhm....

  

Gabi jutro skończy całe 2 tygodnie.... Dziś przyszedł list polecony z Sądu, więc sprawa jest w ruchu :D Super:) Na prawdę podniosło to mnie i ogl nas wszystkich na duchu. Choć raz widać, że liczy się dobro dziecka a nie biurokracja i czekanie miesiącami na odpowiedź.

Kuba z kolei ma zapalenie płuc. Rozgorączkowany. Zakatarzony. Brawo dla mojej wspaniałej siostry. Oto jak kończą się jej żądania... -.-' No ale wizyta u lekarza była, cały kufer leków i zwolnienie ze szkoły do końca tygodnia. Oby zdrowiał:)

Ja poszukuję jakiegoś testu na alergię na składnik kosmetyków. Znów coś mi się porobiło, dzięki Bogu, że Advantan jeszcze miałam... Muszę koniecznie wiedzieć jaki składnik kosmetyków tak na mnie działa bo to jak kupowanie kota w worku...;/

Reszta mnie oscyluje wokół konspektów i prac.

Na filozofii nudy. Góralska wersja filozofii. Czyli jeden wielki film w niezrozumianej gwarze....;)

poniedziałek, 3 maja 2010

Coś o czym nie potrafisz zapomnieć...


Gdy ktoś ci roztacza przed oczyma piękną historię...nie pytasz czy to jest możliwe, po prostu w nią wierzysz. Widzisz złą czarownicę, która chce skrzywdzić piękną księżniczkę i widzisz także rycerza, który na białym koniu galopuje by nieść pomoc swej wybrance serca. Wzrastasz w tej wizji ale coś tu nie pasuje do układanki. Rzeczywistość nie pozostawia złudzeń, na horyzoncie nie widać księcia, który uratuje cię przed złem, ale za to na brak złych czarownic nie możesz narzekać.

sobota, 1 maja 2010

Bugger!!!

Powinnam się teraz szykować na podróż, ale przecież nigdzie się nie wybieram. Choć miałam. To boli, wiecie?

Żywot zapowiadał się kiedyś o wiele bardziej kolorystycznie. Dziś nawet wiosna nie chce przyjść na dobre. TO przykre.

Baw się tam dobrze!

Mówię Ci że...      
Mówię Ci że...
     będzie ok....



bugger
!!!