Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jogging. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jogging. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 2 kwietnia 2013

Pewna Pani, pewna Pani...

Dopiero Endomondo pokazało mi jak wiele osób żyje bieganiem. Dziś zaprosiłam do grona znajomych pewną Panią, rocznik '56. Tak jak moja mama. Różnica ogromna. Pani M. biega średnio ok. 170 km TYGODNIOWO. 

Napiszę jeszcze raz, 170 km TYGODNIOWO.

Tymczasem, np. moja mama, no cóż :) Ogranicza się do kanapy i narzekania na bóle...

Nie będę ukrywać, że Pani M. jest dla mnie niedoścignionym wzorem. Fakt, ja jestem na początku przygody, ona ma za sobą wiele lat i wiele km...Wierzę, że któregoś dnia będę mogła choć w połowie cieszyć się takim kilometrażem i liczbą wybiegań jak ona.

To dowód, że można. Można w każdym wieku, w prawie każdym przypadku. Uwolnić się :)

Na moje pytanie jak długo biega odpowiedziała: "Czy długo biegam???? Zaczęłam ruszać się jak syn stwierdził, że jestem gruba(84 kg - dziś 62 kg). Miał wówczas 6 lat..dziś ma 37 lat.....Kocham bieganie, jest moim nałogiem....a, że jestem, jak to mówią moje wnuki babcia z ADHD.....nie wyobrażam sobie bym tyłkiem gniotła kanapę....Jak nie wyjdę pobiegać, jestem jak "śnięta" ryba....i lepiej bez kija nie podchodzić do mnie."



____________

Bieganie bieganiem, a tu coraz bliżej wyjazd. Choć nadal brak konkretnego terminu, to jednak jest faktem, że wyjeżdżam. Póki co myślami jestem na uczelni, pracuję nad badaniami do pracy. Znów trochę uciekła wena i pomysł jak to wszystko ogarnąć. 

Ta myśl, że za 2,5-3 m-ce będę tam, napawa mnie niesamowitą, nieopisaną radością, której czasem się wstydzę. Z boku można by pomyśleć, że cieszę się, że uwolnię się od tego całego jarmarku domowego, może trochę tak jest, bo brakuje mi oddechu, ale przede wszystkim wyziera ze mnie ogromna tęsknota, którą już odczuwam. Nie za miastem, nie za znajomymi, nie za ciepłem domu, bezpieczeństwem, nie. Za maluchami. Każde moje spojrzenie w ich kierunku uświadamia mi, że niedługo zostanie nam tylko skype. To boli. Ale pora ruszać. Moje życie.

Mam co do tego miejsca ogromne plany. Nie tylko zawodowe, nie tylko towarzyskie. 
Mam zamiar zwiedzić te miasto biegnąc. Mam skrytą nadzieję, zrobić tam miliony zdjęć, prowadzić swój zdjęciowy pamiętnik...Każdego dnia, przez pierwsze 365 dni mojego pobytu robić codziennie jedno zdjęcie. Zamieszkać sama, urządzić się po swojemu. Korzystać. :) Wszystko przede mną. W lipcu mam urodziny. 25. Życie zaczyna się po 25, pora na nowe.

A tymczasem ruszam w trasę.

niedziela, 31 marca 2013

Podsumowanie miesiąca Marzec 2013 :)

59 km w ok. 8 h, spalone 6060 kcal, w tym pierwszy interwał  z EPOC (długiem tlenowym) w moim życiu na zakończenie miesiąca. Przed tym jak zasiadłam do świątecznego stołu.

A tak to wygląda na Endomondo: 

Jeden raz w tym miesiącu tae bo i soca dance workout. Stanowczo muszę wrócić do fitnessu, przekłada się to na wyniki w bieganiu. Ciało jest mocniejsze, sprawniejsze...bez tego zauważam, że bardziej się męczę biegając niż wtedy gdy w treningu był fitness Chodakowskiej.

Zatem plan na najbliższy miesiąc, choć nie lubię planować bo nie przepadam działania wg planu, przedstawia się w następujący sposób:

Pon: wolne (może jakiś skalpel?)
Wt: bieg
Śr: fitness
Czw: bieg
Pt: fitness
Sob: bieg
Nd: fitness

sobota, 16 lutego 2013

Gęsia stopka. STOP.

Wszystko pięknie, wszystko prawda, ale co zrobić gdy jako ludzie z żelaza okazujemy się powstałymi z prochu? Gdy jako biegacze z mięśniami ze stali okazujemy się słabi wobec matki natury? Gdy biegamy jak gepard, a jesteśmy zwykłymi upartymi osłami…

Już szło tak dobrze, już wydłużałam wybiegania i tu raptem ups. Kontuzja. Chciałam za mocno, za szybko. Chciałam perfekcyjnie. Nie posłuchałam swojego ciała. To teraz mam. Jestem biegowym  osłem amatorem. 

Ból umiejscowił swoje źródło tuż pod lewym kolanem bliżej wewnętrznej strony nogi. Dr Google precyzuje to jako przeciążenie przyczepu końcowego zginaczy przyśrodkowych kolana. Czyli kontuzja gęsiej stopki.

Ściągacz na kolano, kostki lodu i odstawienie biegu na jakiś czas... To jakiś żart. Kiedy mnie nosi już na na drugi dzień po biegu i się powstrzymuję by nie wyjść z domu. 

Jakby tego było mało to jeszcze nie mogę zrobić innego treningu, który wymagałby skakanie, zginanie, etecera...zostały mi do dyspozycji brzuszki, może unoszenie nóg leżąc bokiem....swobodnie mogę ćwiczyć górę, ale czuję niedosyt. 

Powstrzymam się od biegania kilka dni, jak noga pozwoli zamienię na spacery. Mniej więcej za tydzień pójdę potruchtać na pobliskie boisko, na miękkie podłoże (sztuczna trawa). 

Nic dziwnego – kiedyś musi paść magiczne Stop!
Mam kontuzję.
Mam uraz przez własną nad ambicję. Przez wykonywanie założeń na ich granicy.
Gdzie ona była – ciężko określić, gdy widziało się samą siebie w niebie, bo sky is the limit.
Gdy w trakcie biegu na wysokich obrotach cisnęło się mocniej, szybciej, bo przecież ograniczenia siedzą w moim umyśle.
Gdy chciało się wyjść poza siebie i stanąć obok, aby dotknąć złota.


 Źródła: pinterest, artykuł