czwartek, 20 maja 2010

Dziuraaa...

On ma w uzębieniu ja mam w głowie. Dziś dzień byle jaki. Taki nastawiony na self satisfaction... od rana próbuję się jakoś nastawić na tryb roboczy...zupełnie mi to nie wychodzi. Na głowie octowy zapach po płukance, od czasu do czasu przecież trzeba. Nadal poszukuję herbaty z liści gruszki. Zaraz zabiorę się za drugą kawę. Mama wcisnęła mi listek tabletek Magvit B6 i zagroziła, że jak nie zacznę brać to ohohoh i jeszcze trochę. No to wzięłam.

Troszkę się wczoraj przeraziłam telefonem siostry ciotecznej. Tyle, że nie ruszyło mnie to słowo, które powinno. Zaczynam bać się samej siebie. Swojej dopracowanej obojętności. Tak bardzo się starałam uwierzyć w to, że mnie nic już nie rusza, że w efekcie chyba właśnie straciłam jakąś ostatnią tam cząstkę człowieczeństwa. Bo jeśli ja reaguję w ten sposób na taką wieść...to chyba już nie ma rzeczy, na którą zareaguję jak inni zwykli ludzie. Może ciut przesadzam, bo ruszyłoby mnie jedno...zły wyrok sądu. Ale wszystko poza tym ... mam gdzieś.

W ruchu cała dyskografia Daft Punk. Idę poodychać podwórkowym powietrzem...miłego.

Jakiś czas temu...

No i dziś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz