Takie a nie inne zdjęcie bo brałam kompakt a nie Canona i na lepsze mi to wyszło, przynajmniej nie musiałam targać dodatkowo zestawu bo i bez tego miałam ciężko ;) Białystockie PKP, powrotna droga.
Wczoraj padłam jak mucha, nic już nie chciałam wiedzieć, nic nie słyszeć.
Dziś na wykładzie podpierałam się jak mogłam by nie zasnąć, kumpela trącała mnie w ramię :D
Nie wiem czy robimy dobrze, nie wiem komu to przyniesie szczęście i nie wiem czy się uda ale gdzieś tam głęboko się czuje, że to najlepsze wyjście. Chociażby ze względu na Gabrysię, taaak Gabrysię. Heh... jak to ja bym wybierała to nosiłaby imię Lidia...czy coś w tym rodzaju. Ale to nie moja broszka...także jest Gabi, to jest.
Dziś po powrocie z uni kiepsko się czułam, zatoki nie dają mi spokoju...ale mało to obeszło kogokolwiek i przez dwie kolejne godziny klepałyśmy wniosek... 3 strony a4.... przykre ale prawdziwe 3 strony...
Bo dziś trzeba stanąć w obronie tego słabszego istnienia.
Bezbronnego.
Nie wiem jak to się skończy, ale przynajmniej próbowaliśmy.
nie mówimy żegnaj koniec cześć
Bo po co?
A ja zaryzykuję i powiem żegnaj koniec cześć.
Kocham Cię choć jeszcze Cię nie znam.
Wy kobiety nigdy w głowach poukładanie nie macie, burdel jak w Sodomie i Gomorze :-D (Haaa, muszę sobie to zapisać, świetny text mi wyszedł, będę teraz go serwował pospolitym dzierlatkom).
OdpowiedzUsuńLidia, świetne imię, naprawdę. Gabriela mi się nie podoba i to bardzo.
no to tworzymy nową definicję słowa BURDEL... :)
OdpowiedzUsuńjuż nie tylko dom publiczny ale przede wszystkim nieład na blogu...czyli w myślach...
wiem, że średnio notka miała sens i jedynym moim wytłumaczeniem może być to, że pisałam to na wpół śpiąco... no ale nie tłumaczmy się. :)
Dziękuję dziękuję... Lidia is the best.... Gabriela jest bo jest... cóż nie moje dziecko nie miałam prawa decyzji...