I nie boję się tego napisać. Sylwestra spędziłam w łóżku. Chorując, próbując coś nadrobić. Coś czego nadrobić się nie da. Natomiast w myśl, która pojawiła mi się w głowie ostatnio...pozamiatałam to co mogłam pozamiatać.
Mówią, że to czas na podsumowania minionego roku... Sukcesy? Obrona, satysfakcja z wykonywanej pracy... zamknięcie wszelkich furtek, jakie udało mi się kiedyś otworzyć. Porażki ? Chwilowa niemoc, odrzucenie, nie może nie odrzucenie, ale odsunięcie na bok tego co sprawiało mi przyjemność, przybranie, no i nie wiem...tyle chyba.
Oczywiście cieszę się również z innych rzeczy, sytuacji, zdarzeń, mniejsza o nie.
Postanowienia na rok 2011 (znowu miesiąc na przyzwyczajenie się do pisania 2011) ? Wolałabym ich nie robić, ale po prostu zacząć działać. No ale jeśli już się zmusić to chciałabym powrócić do sukcesu z przełomu 2006/7 roku. Co więcej ? Chciałabym więcej robić na spontanie (nie tylko wydawać spontanicznie kasę na bzdury), chciałabym się odważyć i spróbować TTW w sesji wiosennej, zawsze mogę wziąć dziekankę. Hm...Aha i jako, że ostatni dzień 2010 roku spędziłam na robieniu sałatki z łososia wędzonego, chciałabym w nowym roku trochę w kuchni eksperymentować. Jeżeli zaś chodzi o pracę dobrze by było ją znaleźć...Panie M. nie krępuj się i oddaj mi swoje 3/4 etatu ! No i wgl....także zamiast znowu odmawiać, zgadzać się!
Tyle tam.
No i zakupy robić rozsądnie i zaplanowanie.:P
W szklaneczce alkohol, a nie mleko. Ściślej pina colada. Do słuchu mieszanka wybuchowa. No i parę zdjęć. Na dobry początek roku.
No i zacznę nowy rok pytaniem: Czy to nie dziwne, że nie planuję się usamodzielnić? Wyprowadzić ? Znaleźć coś własnego? 8-}
Sylwester spędzany samotnie, w domu to dla mnie straszne przeżycie, nie wiem jak dla ciebie. Aaaaa srał to pies! :-D
OdpowiedzUsuńNie wiem, ja na to tak nie patrzę.
OdpowiedzUsuń