Ostatnio (nie no przez dłuższy już czas) czuję się przygnębiona, zmęczona, taka wypompowana. Czasem czuję, że wszystko mnie przerasta, że to nie fair...zwaliłam to w każdym razie na przesilenia...najpierw zimowe, teraz wiosenne..no bo nam polaczkom dobra jest każda wymówka.
Jednak niedawno przeszła mnie, a raczej przeszyła myśl, że może to objawy bardziej depresyjne niż przesileniowe. I tak z niczego i owego znalazłam test...Becka. I zdobyłam (uh, żaden to sukces) 39 pkt. Hm, już nie powiem co do tej skali jest przypisane...jeśli ktoś jest zainteresowany to proszę bardzo wygooglować wyniki.
Oczywiście sam test nie wystarczy, napisano pod spodem. Wypada jeszcze skonsultować się z lekarzem...
E tam...zawsze radziłam sobie sama to i z tym sobie poradzę. Po co robić wyjątki. Nie, wcale nie, bo coraz częściej jestem nerwowa i agresywna. Zauważyłam, że znacznie więcej przyjemności sprawia mi bycie sam na sam ze sobą niż z kimś. Drażnią mnie ludzie, nie są mi do szczęścia potrzebni. Na poważne tematy mam ochotę rozmawiać tylko ze swoimi myślami, a gdy nawet nadarza się okazja by porozmawiać z kimś, to ostatecznie czuję się na to zbyt zmęczona i nie poruszam tego tematu.Może i miałabym ochotę porozmawiać z jakimś psycholo(g)żkiem...ale nie wolno mi, bo nie chcę aby odbiło się to na dzieciakach. W takiej małej mieścinie jak moja, zaraz dowiedziały by się te osoby, które nie powinny i bała bym się, że może to się jakkolwiek odznaczyć na dzieciach.Pewnie się zastanawiacie, co do tego mają dzieciaki, ano mają. Dużo. Nie to, że są wredne, że ich nie kocham, bo kocham, ale sama ta sytuacja, to uwiązanie. Borykać się z tą sytuacją od 15 roku życia bo wtedy to się też wszystko zaczęło, powoli się na mnie odznacza...i chyba zaczynam widzieć efekty...na prawdę. Męczy mnie ta sytuacja, że ciągle ktoś czegoś ode mnie wymaga, że mam się podporządkowywać losowi, choć ...niekoniecznie wierzę w jego istnienie. I też to, że nigdy nie usłyszałam dziękuję, że ciągle ktoś się mnie czepia. A gdzie w tym wszystkim jestem JA? Ach nie daj Boże powiem, że chcę coś dla siebie (odpocząć...i wgl) no to spotykam się z piorunującym spojrzeniem...
Reasumując, myślę, że potrzebuję pomocy. Z zewnątrz. Ale tak by jak napisałam u góry, nikomu nie zaczęło przeszkadzać, że któryś z członków rodziny zastępczej ma depresję.
E tam...zawsze radziłam sobie sama to i z tym sobie poradzę. Po co robić wyjątki. Nie, wcale nie, bo coraz częściej jestem nerwowa i agresywna. Zauważyłam, że znacznie więcej przyjemności sprawia mi bycie sam na sam ze sobą niż z kimś. Drażnią mnie ludzie, nie są mi do szczęścia potrzebni. Na poważne tematy mam ochotę rozmawiać tylko ze swoimi myślami, a gdy nawet nadarza się okazja by porozmawiać z kimś, to ostatecznie czuję się na to zbyt zmęczona i nie poruszam tego tematu.Może i miałabym ochotę porozmawiać z jakimś psycholo(g)żkiem...ale nie wolno mi, bo nie chcę aby odbiło się to na dzieciakach. W takiej małej mieścinie jak moja, zaraz dowiedziały by się te osoby, które nie powinny i bała bym się, że może to się jakkolwiek odznaczyć na dzieciach.Pewnie się zastanawiacie, co do tego mają dzieciaki, ano mają. Dużo. Nie to, że są wredne, że ich nie kocham, bo kocham, ale sama ta sytuacja, to uwiązanie. Borykać się z tą sytuacją od 15 roku życia bo wtedy to się też wszystko zaczęło, powoli się na mnie odznacza...i chyba zaczynam widzieć efekty...na prawdę. Męczy mnie ta sytuacja, że ciągle ktoś czegoś ode mnie wymaga, że mam się podporządkowywać losowi, choć ...niekoniecznie wierzę w jego istnienie. I też to, że nigdy nie usłyszałam dziękuję, że ciągle ktoś się mnie czepia. A gdzie w tym wszystkim jestem JA? Ach nie daj Boże powiem, że chcę coś dla siebie (odpocząć...i wgl) no to spotykam się z piorunującym spojrzeniem...
Reasumując, myślę, że potrzebuję pomocy. Z zewnątrz. Ale tak by jak napisałam u góry, nikomu nie zaczęło przeszkadzać, że któryś z członków rodziny zastępczej ma depresję.
Jednak mimo wszystko wolałabym.....preferowałabym, żeby to był taki tylko dłuższy dołek psychiczny (który trwa jakieś...8 lat).
A może3 do Ełku lub Suwałk, albo jeszcze dalej do Białego? Tam Cie już na pewno nie znają ;p
OdpowiedzUsuń