niedziela, 14 listopada 2010

Z życia...

Wcale nie dziabnięta. Jeszcze nie. 

Hm, po zjeździe. Zanotowałam ubytek około 60 zł i o jeden ból oka więcej. Trzeba mi na prawdę zarejestrować się do okulistki. Bolii, boliii.

Wykłady? W połowie ostatniego wykładu, za którym nie przepadam, wybuchła nam lampa i zgasło światło na połowie auli... oczywiście światło pozostało przy katedrze wykładowczyni, która rozbawiona sytuacją postanowiła kontynuować wykład z biomedycznych podstaw rozwoju i wychowania...ku rozpaczy obecnych studentów... 

Za to nie mogę nic złego powiedzieć o przerwie między dwoma wykładami. Mały wypad do pobliskiego A..... na zestawik hamburger + frytki, plus obowiązkowo coca-cola. Pogadałyśmy i wgl. :) Po wykładzie jeszcze tylko 1,5-2 h drogi powrotnej na stare śmieci i plaśnięcie o łóżko wciąż z bolącym okiem...happy as never. 

No i tak mniej więcej wyglądał zjazd nr 4. 
Chyba zdecydowałam się na zrealizowanie pomysłu większego w swoich gabarytach co przysporzy mi trochę problemów jeżeli chodzi o transport. Aczkolwiek wczoraj, zrezygnowana nie mogąc znaleźć nic co by przypominało choć w kilku procentach to czego szukam...padło na XXXXXX. :^)

Buziaki straszaki...

2 komentarze: