sobota, 3 lipca 2010

Wszystko idzie tak po naszej myśli, tyle tylko, że ja (bynajmniej nie niewdzięczna) jakoś nie potrafię się z tego cieszyć...
Wypadałoby, praca ukończona więc niedługo obrona, sesja na 4,99, rozprawy na tak, prakty pochwalone więc 5... i tak dalej, ale ja nadal jakoś nie potrafię na luzie do tego podejść. Może to dlatego, że na 'po obronie' nie mam już planu na życie? Nie muszę niczego planować wiem, zwyczajnie mogę żyć, ale czuję, że bez planu znowu wszystko będzie się leniwie toczyć i nic się nie zmieni, a może tej zmiany trzeba? 
A ostatnie wydarzenia, dodatkowo zbiły mnie z tzw. pantałyku, nic zupełnie już nie rozumiem. O co chodzi? Po co to było? Co dalej z tym? Tylko do pierwszego 'O Boże'....

Nie mam na to sił. :) Taka mała depreszka.

1 komentarz:

  1. Myślę Kochana, że zmiana jest Ci jak najbardziej potrzebna... Musisz zacząć żyć własnym życiem, dążyć do tego, co dla Ciebie najlepsze, nie tylko dla innych... Pozwól na odrobinę egoizmu i pomyśl o sobie...
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń