środa, 23 stycznia 2013

1000 metrów na ziemią.

No dobrze dziś jakieś 20 cm. To dla mnie ostatni dzień pracy w tym tygodniu, jeszcze jutro na chwilę wpadnę i będzie po krzyku. Co oznacza, że wyjazd do Warszaffki się zbliża. Oby wszystko poszło gładko i obym wróciła do siebie jak najszybciej, do stałego rytmu. Przez te zabiegi najzwyczajniej odsunęłam od siebie myśli o pisaniu pracy i przygotowywaniu projektów na zaliczenia przedmiotów. A może już nie mam serca do studiowania? Tylko kogo to obchodzi poza mną.

Wczoraj treningowo skalpel, a dziś dla odmiany wykorzystałam dwa dwudziestoparominutowe filmiki ze znalezionego kanału...razem ok. 50 minut zabawy. Nie czuję swojego ciała. Chcę iść pobiegać, ale na razie siedzę i ziewam. To nic, do dwudziestej jeszcze daleko. Na pewno mi się uda.

 Zdjęcie: pinterest.

Jedzeniowo:
Śniadanie: Owsianka z jabłkiem.
II śniad: kanapka z ogórkiem + jabłko w cząstkach
Lunch/Obiad: miseczka zupy ogórkowej + zmodyfikowana sałatka nicejska 
Potreningowo: faszerowana papryka (farsz: pomidor, pieczarki, kuskus, czarny pieprz, sól i oliwa do smaku, na zdjęciu przed pieczeniem 30 minut w 180 stopniach)+ 2 kromki chleba.
Kolacja: kefir.

Zdjęcia: moje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz