Nigdy nie postrzegałam siebie jako osoby, która zajadałaby stres. Gdy mam kłopoty czy czymś się martwię nie sięgam do lodówki, nie lecę kupować batoników, chipsów...Nie ja nigdy taka nie byłam. Więc co się stało ze mną w ciągu ostatnich 3 lat ? Dopiero dziś przejrzałam na oczy i połączyłam układankę w jedno.
Skąd ten przebłysk w głowie spytacie. Ano stąd, że dziś przeglądałam zdjęcia na komputerze. Mniej więcej od 2006 roku. Doszłam do końcówki 2009 roku i coś mnie uderzyło. Zdjęć było coraz mniej, a na nich coraz mniej mnie, a jeśli już byłam, to coraz większa. To był jakiś taki cholerny przełom. 2009/2010 rok. Wtedy dowiedziałam się, że moja siostra jest znów w ciąży, później w kolejnej...
Myślę, że tym razem podświadomie
zajadłam cały ten stres związany z moją siostrą, z kolejnymi ciążami. Te
ostatnie lata, odkąd pojawiła się Gabi...minęły tak szybko...nie
pamiętam z nich czegokolwiek o sobie, wszystko co pamiętam jest związane
z małą i z Zuzką....tak jakbym całkowicie skupiła się na nich
zapominając o sobie i wrzucając w siebie przy okazji same śmieci...wow.
Że też dopiero przejrzenie zdjęć musiało spowodować, że przejrzałam na
oczy jak wiele wewnętrznie kosztuje mnie cała sprawa z moją
siostrą....nigdy o sobie nie myślałam w ten sposób, że zajadam
stres...przecież ja wcale nie jadłam więcej niż zazwyczaj a jednak...
Stało się. Zagadka rozwiązana. Oto okazało się ile kosztowała mnie ta obojętność na którą się zdobyłam w stosunku do całej rzeczywistości, do mojej siostry. Myślę, że wyparłam problem z głowy. Trochę też wyparłam życie. Nawet nie zauważyłam kiedy znów zrobiłam się taka jak przed 2006 rokiem...
Ale to już koniec. Koniec tej historii. Biorę się w garść. Znów jestem sobą. Widzę siebie, swoje potrzeby. Tak bardzo się cieszę, że wróciłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz