Oficjalnie mogę to powiedzieć na głos: 3 miesiące z Ewą. W ostatnim poście zaznaczyłam, że pomiary nie będą rewelacyjnie no i pora się zmierzyć z faktami. Otóż w ciągu 3 miesięcy pożegnałam się z 22 cm. Wynik może cieszyć, ale co to jest mając w perspektywie ile jeszcze pracy przede mną. Wagowo nie będzie refleksji, bo waga się nie liczy.
Dziś poniedziałek. Ci co mnie znają wiedzą, że nie cierpię niedzielnych depresyjnych niedziel i poniedziałków. Że zawsze zostawiam sobie poniedziałek wolny od treningu bo przychodzę ledwo żywa...Ale dziś nawet wszechobecny termin BLUE MONDAY, nie zbił mnie z tropu. Po przyjściu odpaliłam szok, w którym występowała Karolina P. i starczyło mi sił na 10 powtórzeń...takie było założenie. Razem 40 minut. Do tego dziś skrócone wybieganie, raptem 3x 1min. marsz+2 min. biegu. Ten mróz jest przeszywający... Razem ok. 50 minut wysiłku. Ok. Standard. Ale jak na poniedziałek to trening idealny. Po szoku paliły mnie ramiona i nogi. O to chodzi.
Jedzeniowo:
Śniad: owsianka z garstką żurawin i jabłkiem.
II śniad: jabłko + kanapka z pasztecikiem sojowym.
Lunch: Placuszki pełnoziarniste ze zmodyfikowanego przepisu stąd: klik + jabłko
Obiad: zupka pomidorowa (!!! błąd, ale musiałam coś na szybko, wciąż się uczę :D )
Potreningowe: kefir 0% z garstką rodzynek i dwiema łyżeczkami domowego dżemu
Kolacja: 3 x chlebek chrupki graham z tuńczykiem w zalewie wodnej przyprawionym czarnym pieprzem i odrobinką soli.
Ps. Polecam dla kobietek ten wpis: klik. Rozwiał wszystkie moje dotychczasowe wątpliwości.
Źródło: pinterest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz