Ostatni tydzień był dla mnie...istną frustracją i cierpieniem w oczekiwaniu na weekend! Dlaczego? Może dlatego, że musiałam znosić w milczeniu czyjeś fochy, czyjeś to znaczy kogoś na pozór dorosłego! Dało się odczuć, że ta osoba jest na mnie zła za to, że to ja dostałam zlecenie, nie ona. Ale ja już nic nie mówię. I tak jestem dla tej osoby marniutkim zagrożeniem...
Uczucie zmartwienia i frustracji potęguje fakt, że nie wiem co ze mną dalej...nie da się odczuć by rynek był przepełniony propozycjami dla osoby mojego pokroju... (nie żebym nad zbyt wymyślała cuda)... Po prostu dopieka mi rzeczywistość, może trzeba jechać na przysłowiowe saksy?
Damn it.
Radości? Debet na koncie, uśmiech Gabi i maseczka na włosach. Plus kolejna filiżanka coraz smaczniejszej i orzeźwiającej herbatki od Ann.
Parę ujęć..
Pozdrawiam jak Gabi na ujęciu trzecim.